VIXX Rozdział VI



- Aich... chincha... Nie rozumiecie tego, że tak.. no po prostu nie możemy tego zrobić.... Nie obchodzi mnie to, że wy chcecie! Od początku było ustalone, że w grupie będą sami mężczyźni, co Wy w ogóle kombinujecie?! Czemu Wam tak na niej zależy? - papie Jellyfish najwyraźniej nie spodobał się pomysł chłopaków.
Siedziałam na kanapie przed pokojem w którym wszyscy się zebrali, żeby obgadać sprawę przyłączenia mnie do zespołu. Aich.. idiotko. Doskonale wiedziałaś, że to się nie powiedzie. Czemu więc z nimi pojechałaś? Właśnie. Czemu z nimi pojechałam? Wydaje się to być dość mało realistyczne. Cholera... może ja śnię... Nie, na pewno nie. Nie można tak długo spać. Aigoo... westchnęłam wspierając głowę na rękach.
Co ja teraz zrobię? Jak wrócę do domu...
- ___... - Ken wychylił się zza drzwi i skinął głową, żebym weszła do środka. Tak więc posłuchałam się go. Ostrożnie weszłam tam. Nie powiem, że się nie bałam, bo bym skłamała. Słysząc poprzednie słowa papy Jellyfish, aż bałam się odezwać chodź jednym słowem. Jednak starałam się tak nie wyglądać. Mama zawsze mówiła, że mino przeciwności losu zawsze mam zmierzać z głową podniesioną do góry. Przyglądał mi się dosyć uważnie.

- Nie było tak źle, prawda? - N poklepał mnie po plecach. Czy on właśnie starał się mnie pocieszyć? Hmm... bezskutecznie. Zresztą nie jestem... smutna. Po porostu jestem zaniepokojona. Denerwuję się całą tą sytuacją. No co? Zaśpiewałam, zatańczyłam, pokazałam co jeszcze umiem poza tym i co? Mam czekać, czy się zwijać? Chincha, stres wypala mnie od środka. Czym ja się właściwie stresuję? Chyba powinnam się cieszyć. Za pewne nawet po skończeniu studiów i znalezieniu pracy nie znalazłabym się w Korei. A tu taka szansa, pomijając fakt, że mieszkam ze swoimi idolami, a to jest już na serio mało realistyczne.
Drzwi wejściowe trzasnęły. Ravi stał w przejściu z kilkoma reklamówkami. Zdjął kompletnie zamoczoną czapkę i przeczesał włosy palcami.
- Aich... Ale się rozpadało...
- Co przyniosłeś?
- Pomyślałem, że może... - podszedł i położył reklamówki na stole z cichym brzdąknięciem w ich wnętrzu. - ... się napijemy. Tylko zaczekajcie na mnie.
Odszedł śmiejąc się. Będąc jeszcze w salonie zdjął tą koszulkę...Omm... Trzeba to dopisać do listy pozytywów życia w Korei z chłopakami.
N nie czekając na Ravi'ego otworzył pierwszą butelkę soju...

- Nawet jeśli się nie zgodzi to zostajesz z nami.
- Hyuk, zaczynasz bredzić... -westchnęłam i oparłam głowę na rękach.
- Naszkochanymakanedobrzemówi, cogokarcisz? - N z ledwością wybełkotał.
- Idźcie już spać, jesteście zlani - Hyuk od razu wstał i slalomem szedł do swojego pokoju.
- A Ty gdzie? - jęknął Ken i starał się podnieść.
- Słuchaj się Noony i też idź spać - dosłyszeliśmy już zza drzwi.
O proszę, jaki grzeczny makane. Od razu się posłuchał. HongBin i Leo, którzy nie byli, aż tak podpici pomogli reszcie się położyć i pewnie sami zrobili to samo.
Podniosłam się i wzięłam się za układanie pustych butelek obok śmietnika. Żesz... ile oni tego wypili. Serio? Tak w ogóle można. Powinni już dawno zaliczyć zgon, albo coś...Zostały ze dwie butelki, wzięłam jedną i usiadłam przy oknie. Hmm... jeszcze nigdy nie piłam soju... Otworzyłam butelkę i upiłam łyk trunku.
- Aich... chincha... Przecież to nawet nie smakuje alkoholem. Jak oni mogli się tym upić? - patrzyłam ni to zaskoczona, ni to zszokowana na butelkę, ale piłam dalej.
- Nie ładnie jest tak upijać się w samotności... Szczególnie kobiecie...
Wzdrygnęłam się lekko. Odsunęłam trochę butelkę od siebie.
- N-nie upijam się... Ohhh... Leo?
Usiadł na przeciwko mnie.
- Zdrowie... - wyciągnął butelkę w moim kierunku, a że nie zareagowałam po prostu ją lekko uniósł i pociągnął solidny łyk napoju. Serio? Leo? Nie jest już taki oschły jak wczorajszego dnia. Czyżby się wyspał? Zaśmiałam się pod nosem, a ona spojrzał na mnie unosząc brew.
- Mówisz serio? - nadal przewiercał mnie wzrokiem.
- Co takiego?
- Nie upiłaś się?
- Chincha? Leo, tym nie idzie się upić, to nawet nie jest alkohol - zaśmiałam się
- Phi... alkoholiczka...
Patrzyłam na niego mrużąc oczy. Chincha?! On śmie mnie nazywać alkoholiczką... Czy ta cała sytuacja nie jest śmieszna?

- Idziemy.
- Niechcę...
- Idziemy.
- Nomówiężeniechcę...
- Aich... chichna... "To nawet nie jest alkohol", a trzepnęło Cię po jednej butelce.
- Bojestemzmęczona...
- Cicho już bądź - wziął mnie na ręce i wniósł z powrotem do naszego mieszkania. Serio? Kiedy my wyszliśmy na dwór? Aich... ale mi się kręci w głowie...
- Kładź się.
- Nie-e...
- Kładź się.
- Y-ym... - pokręciłam przecząco głową i od razu tego pożałowałam.
- Ugh... - położył mnie na kanapie i zniknął na chwilę, żeby później wrócić z kocem.
- Wiesz Leo... Na początku wydawałeś mi się dziwny, szczególnie wczoraj... - bełkotałam, gdy otulał mnie szczelnie kocykiem pochylając się nade mną. - ... ale teraz nie wydajesz się być taki zły, wiesz?
- Bądź już cicho, idź spać...
- A co jeśli nie będę... Hmm? Co jeśli będę się wdzierać na całe gardło? - pisnęłam śmiejąc się jednocześnie, a on od razu zasłonił moje usta dłonią. Patrzyłam na niego zszokowana.
- Ćiii... - odsłonił powoli moje usta.
- Nie...
Ooo... A... O jej... Czułam się jakbym błyskawicznie wytrzeźwiała. Śmieszne prawda? Ten cholerny szum i zawroty głowy, już na to nie zwracałam najmniejszej uwagi. Czułam tylko jego miękkie, ciepłe usta przy moich wargach. Można powiedzieć, że skutecznie mnie uciszył. Powoli się ode mnie odsunął i ruszył w kierunku swojego pokoju.
- Leo...
- Hmm? - zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- N-nie zostawiaj mnie, zawsze mam koszmary po alkoholu... - skrzywiłam się. Uwierzył? Błagam niech w to uwierzy! Ooo... wraca.
- Ale masz spać... - położył się obok mnie. - Budź mnie, jeśli przyśni Ci się coś złego.
- Mhm... - skinęłam i oparłam głowę na jego ramieniu przymykając powieki...

<<<Dalej
Hari ♥

Komentarze

  1. Boże .. Hari .. ja Cię serio wielbię ;-;
    Rozdział .. z moim ukochanym zespołem <3
    Leo .. Leo taki uroczy ;; Czekam na dalszy rozwój akcji *-*
    Hwaiting <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże Hari ! Give me more ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak, to jest za dużo... Leo. Ja mam dreszcze, jak choćby wymawiam jego imię, serio. To jest za dużo ;;

    Sai ~

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty