"Another"

Na wstępie chciałabym Was przeprosić, za to, że przez tak długi czas nie dodawałam nic od siebie, przeszło cztery miesiące. Oczywiście planuję powrócić do pisania autorskich opowiadań, ale cóż, jestem w klasie maturalnej, zaczęłam pisać książkę i jest po prostu tragicznie z tym czasem. 
Oczywiście zachęcam Was kochanie do czytania i pozostawienie swojej opinii w komentarzach!
Saranghae! ♥

 


Przebudziła się w nocy cała zlana potem. Wizja aranżowanego małżeństwa przerażała ją nie na żarty. Naprawdę nie lubiła takich sytuacji, ale jej rodzice postanowili ją w pozycji bez wyjścia. Jak to oni stwierdzili: "To najlepsze wyjście kochanie, tym bardziej w sytuacji, kiedy nasza firma podupada. Twoim małżeństwem połączymy nasze siły i wyjdziemy na prostą". ___ miała ochotę uciec z domu. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że miałaby wyjść za kogoś, kogo nie kocha. Ale jej rodzice już wszystko zorganizowali.
Była 3:30 w nocy, kiedy ___ się obudziła. To właśnie dzisiaj, po południu, miało odbyć się spotkanie przedmałżeńskie, ani jej się śniło iść na nie. Nie miała jednak wyjścia. Postanowiła, że nie będzie się starać, pokaże siebie z jak najgorszej strony.
Siedziała zamyślona w łóżku, nie patrząc na czas, kiedy do drzwi zapukała jedna z pokojówek.
- Panienko, już czas się przygotować do spotkania.
- Która godzina? - odpowiedziała beznamiętnie, wpuszczając kobietę do swojego pokoju.
- Już po 14 panienko.
- Dobrze...
Pokojówka przyniosła strój wybrany przez matkę. Była to błękitna, prosta sukienka z rozkloszowaną spódnicą. Naprawdę piękna, ale ___ nie podobała się ze względu na to, że musiała ją założyć na spotkanie.

***

- Wasza córka jest naprawdę śliczną młodą kobietą. Będą idealną parą z naszym Hanbinie.
- Zdecydowanie, doczekamy się cudownych wnucząt.
"Wnucząt!" ___ zakrztusiła się sokiem pomarańczowym, który sączyła od początku kolacji. Zwróciła na siebie tym całą uwagę zebranych osób, w tym swojego przyszłego męża.
- Wnukowie, aranżowane małżeństwo, chyba moja dupa - mruknęła cicho, nie zdając sobie sprawy, z tego, że Hanbin ją słyszał. - Przepraszam, muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Odsunęła krzesło od stołu i wyszła na zewnątrz. Przechadzała się od jednej latarni do drugiej.
- Cha! Hanbin pabo! Ugh! - czarnym pantofelkiem kopnęła szyszkę leżącą nieopodal. - Yah!!!
- Nie ładnie tak opuszczać towarzystwo bez konkretnego powodu.
___ obróciła się gwałtownie. Jej oczom ukazał się jej przyszły mąż z zadziornym uśmiechem.
- Mogę sobie wychodzić, kiedy tylko zapragnę.
- Phi! Księżniczka...
- KSIĘŻNICZKA!?!? Ja ci dam! - krzyknęła poirytowana i podeszła do niego z zamiarem kopnięcia go, ale ją ubiegł.
Kim Hanbin przycisnął ją do siebie, oplatając rękę wokół jej talii.
- Ciii... - szepnął do jej ucha. Poczuła dreszcze na swoim ciele, jednak chciała go odepchnąć od siebie. - Rodzice na nas patrzą.
CO?!!! Paniczny głos odezwał się w jej głowie. RODZICE??!!?!
- Puść. Mnie. Natychmiast - wysyczała przez zęby.
- Ani mi się śni - zaśmiał się, przybliżając się do niej, co z perspektywy rodziców wyglądało, jak czuły pocałunek w policzek.
- Dobrze, że się... dogadujecie - zaczął ojciec ___.
- Mamy dla was niespodziankę- dodała matka Hanbina z szerokim uśmiechem na usach.
- Jaką niespodziankę? - dziewczyna mruknęła cicho, chcąc by ten koszmar się jak najszybciej skończył.
- Pojedziecie do kurortu narciarskiego na tydzień, myśleliśmy, że podróż pozwoli wam się jakoś poznać, ale widzę, że to już macie za sobą - matka ___ spojrzała znacząco na młodych.
- Na pewno będziemy się świetnie bawić Ommoni - powiedział Hanbin z szerokim uśmiechem skierowanym na dziewczynę, który była już bliska płaczu.

***

- "Na pewno będziecie się świetnie bawić". Phi! Moja dupa - mruknęła ___, siedząc na miejscu pasażera z wzrokiem wlepionym w okno.
- Mówiłaś coś? - Hanbin spojrzał na nią odrywając wzrok od jezdni.
- PATRZ SIĘ PRZED SIEBIE! CHCESZ NAS ZABIĆ NA PIERWSZYM LEPSZYM ZAKRĘCIE?!!! - wrzasnęła chwytając szybko za kierownicę, by uniknąć zderzenia z drzewem.
- Było blisko - powiedział z uśmiechem. 
- BLISKO?!?! Ludzie trzymajcie mnie. WARIAT!
Już w oddali widzieli kurort, w którym mieli spędzić wspólnie cały tydzień. Był to wielki budynek wzorowany europejską architekturą w klimatach alpejskich. Biała z ciemnobrązowymi belkami, piękna pruska zabudowa od razu urzekła ___ swoim bajkowym wyglądem, niczym wyjęta żywcem z bajek Disney'a. Otworzyła okno i mimo zimnego powietrza wystawiła głowę na zewnątrz napawając się pięknym widokiem. Hanbin widząc to uśmiechnął się czule i zwolnił nieco, by wpływające powietrze, aż tak jej nie drażniło. Zatrzymali się na wielkim parkingu pod pięciogwiazdkowym hotelem. ___ od razu wyskoczyła z samochodu.
- Omona! Jak tu pięknie! - wykrzyczała rozkładając ręce i wdychając do płuc świeże powietrze.
- Chodźmy się zameldować - zaproponował Hanbin.
- Arasso - odpowiedziała ___ bez żadnych sprzeciwów, co aż zaskoczyło chłopaka. 
Może i budynek hotelu był zachowany w niemalże wiejskim stylu, tak w jego wnętrzu panował ogromny przepych. Kryształowe żyrandole, mahoniowe meble i marmurowa posadzka otaczały ich z zewnątrz. Podeszli do recepcji pokazując fakturę zameldowania. Jeden z pracowników zaprowadził ich do pokoju. Był to wielkich rozmiarów apartament. W środku znajdował się salon, wielki aneks kuchenny i drzwi prowadzące do innych pomieszczeń. Jak ___ się przekonała jedne prowadziły do łazienki, drugie zaś do sypialni... Wielkiej sypialni z...
- Jedno łóżko?!
Dobry humor ___ został zrujnowany przez ten jeden aspekt.
- Co to ma wszystko znaczyć? - zwróciła się do pracownika hotelu.
- Proszę się nie denerwować panienko, państwa rodzice wyraźnie określili się w wyglądzie apartamentu.
- Nie obchodzi mnie wyobraźnia naszych rodziców! Nie będę spała z tym bydlakiem w jednym łóżku! Chcę inny pokój.
- Niestety nie mamy już nic wolnego. Rezerwacje były składane z rocznym wyprzedzeniem - odpowiedział grzecznie i usunął się szybko z pokoju.
- ___ jest już późno, nie wybrzydzaj i kładź się do łóżka.
- Nie zamierzam z tobą spać! Doskonale...
- Dobrze - przerwał jej.
- Co? - zapytała zdziwiona.
- Będę spał na kanapie.
- J-jak to?
- Co? Nie tego chcesz?
- Arasso...

***

Mimo tego, że był słoneczny poranek, było strasznie zimno. ___ wyszła na balkon szczelnie owinięta puchatym szlafrokiem. Słońce dopiero wyłaniało się zza gór.
- Pięknie, prawda?
Wzdrygnęła się lekko i obejrzała się za siebie. W drzwiach stał Hanbin z dwoma kubkami parującej herbaty.
- Proszę - szepnął, podając jej jeden.
- Kamshambnida... - upiła łyk gorącego napoju, czując ciepło rozlewające się po jej ciele. Zamyśliła się na chwilę. - Dlaczego? - zapytała nagle.
- Co takiego?
- Jesteś jakiś inny.
- Nieprawda.
- Yah! Nie kłuć się za mną. Doskonale wiesz o co mi chodzi. Na spotkaniu z rodzicami zachowywałeś się obojętnie, później jak rodzony uwodziciel, ale kiedy wyjechaliśmy, zrobiłeś się... miły. To mnie przeraża.
- Nie wiem o co  ci chodzi.
Prychnęła cicho i odwróciła wzrok w kierunku wyłaniającego się słońca. Nie wiedziała co powiedzieć. Jego zachowanie sprawiało jej przyjemność. Co jednak nie zmieniło faktu, że aranżowane małżeństwo wywoływało dreszcze na jej ciele. Nie chciała tego, ale miała wrażenie, jakby powoli zaczęła lubić Hanbina, a to wywoływało jeszcze większe dreszcze. Jak? Jak to mogło się stać? Na okrągło zadawała sobie to pytanie. Ale nijak do tej pory nie odnalazła na nie odpowiedzi.
- Chodźmy dzisiaj w góry.
Odwróciła się w jego kierunku wyrwana z zamyśleń. Połknęła herbatę, którą nabrała do ust i w odpowiedzi skinęła głową. Chciała spędzić cały dzień z nim, wydawało jej się to dziwne, ale chciała tego. Coraz bardziej się tego bała. Bała się przyznać rodzicom racji. Nie znosiła tego, wolała mieć swoje własne zdanie i się jego trzymać.

***

- Hanbin... Gdzie ty nas wyprowadziłeś? To jakieś pustkowie... - ___ jęczała idąc za chłopakiem. 
Szli już od ponad dwóch godzin. Wciąż wspinali się w górę, jednak nie było widać nic oprócz śniegu i masy drzew. W pewnym momencie Hanbin przestał słyszeć nie tylko marudzenie ___, ale również jej kroki. Obejrzał się za siebie z niemałym przerażeniem. Nigdzie nie mógł odnaleźć wzrokiem dziewczyny. 
- ___? - czekał w ciszy. - ___ nie wygłupiaj się. Gdzie się schowałaś? - nerwowo rozglądał się wokół siebie, jednak nadal nie mógł jej znaleźć. - ___! - krzyknął i zaczął zaglądać za każde większe drzewo, za każdą zaspę, mając nadzieję, że właśnie tam ją znajdzie. - ___!
Biegał, szukając jej, aż potknął się o niewielką nierówność na ziemi. Spojrzał pod nogi i zobaczył leżącą na śniegu ___. Klęknął przed nią. Dziewczyna była blada, miała sine usta i trzęsła się niemiłosiernie z zimna. 
- Hanbin... Uratuj mnie... - powiedziała ledwie słyszalnym szeptem. 
Wziął ją na ręce i przytulił mocno do siebie. Planował wyjście w góry, ale nie wiedział, że tak się wszystko potoczy. Chciał dziewczynie pokazać miejsce, gdzie spędził niemalże całe swoje dzieciństwo. Była to mała chatka na stoku góry. Wiedział doskonale, że szybciej dostanie się do niej, aniżeli miałby wracać z ___ do hotelu. Pędził więc w wysokim śniegu pod górę z dziewczyną przytuloną do swojej piersi. Klął pod nosem na swoją bezmyślność. Ona była taka drobna, taka krucha. Jak mógł wymagać od niej, że wytrzyma wspinaczkę na górę, kiedy było tak zimno. Co innego, gdyby zabrał ją tu latem. Wtedy sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. 
Po pewnym czasie jego oczom ukazała się chatka, którą tak dobrze pamiętał. Jeszcze bardziej przyspieszył i wkrótce po małych starciach z zamarzniętym zamkiem dostał się do jej wnętrza. Ułożył dziewczynę obok kominka i czym prędzej rozpalił w nim ogień. Przyjrzał się dokładnie ___. Jej ubrania były przemoczone od śniegu. Zdjął jej buty, później kurtkę i z wielkim oporem spodnie. Okrył ją kocem, zdjął swój sweter i nałożył go na nią. Przytulił ją mocno do siebie i pocierał dłońmi jej ramiona. 
- ___... Wszystko będzie dobrze... Musi być - szeptał do niej, ale tak na prawdę te słowa były skierowane do niego. W prawdzie to sam siebie chciał pocieszyć. 
Zasnął tuląc ją mocno do siebie. 

***

Ledwie uniosła ociężałe powieki, a jej głowa znów opadła na ramię chłopaka. Hanbin przebudził się ze snu i od razu sprawdził, czy dziewczyna ma gorączkę, czy na pewno nie jest jej zimno. Otulił ją szczelniej kocem i przytulił mocno do siebie.
- Hanbin... - powiedziała ___ ledwie słyszalnym szeptem.
- ___, wszystko będzie dobrze. Nic nie mów - powiedział czule, odgarniając kosmyki włosów z jej twarzy. 
Po policzkach ___ zaczęły spływać łzy. Sama nie była pewna dlaczego płacze. Może to od nadmiaru emocji, może ze zmęczenia.
- Uljima... - szepnął, ścierając łzy z jej policzków. 
___ wtuliła się mocno w chłopaka, trzymając się kurczowo dłońmi jego nagich ramion. Hanbin ujął jej twarz w dłonie, starł ostatnie łzy, patrząc w jej oczy. Serce ___ waliło jak szalone. Oboje mieli wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. W tej chwili liczyli się tylko oni, ich bliskość, ich wyłaniające się uczucia. Chłopak złączył ich usta w ciepłym pocałunku, który rozgrzał ich oboje. Ta chwila całkowicie odmieniła życie ___. Jeszcze parę dni temu wręcz nienawidziła tego chłopaka, a teraz... Teraz nie potrafiła zapanować nad uczuciami, jakie do niego czuła. Kochała go, ona na prawdę go kochała.


Hari ♥ 

Komentarze

  1. Unnie pamietam jak zamawialam u Ciebie scenariusz bo nigdzie nie było nic z Hinbinem a strasznie podobało mi sie to jak piszesz. To było cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie dobrze napisane, ale coś mi się wydaje że ściągnęłaś ten scenariusz. Dziewczyno ty dobrze piszesz i nie zmuszaj się na siłę jak nie masz weny a tym bardziej nie rób plagiatów. Też pisze i nie wyobrażam sobie ukraść kogoś pracę. Wiem że pozmieniałaś tam trochę ale to nadal plagiat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uważasz, że moje opowiadanie to "plagiat" to bardzo cię przepraszam. Zresztą nawet nie wiem, na czym miałoby bazować to opowiadanie. Nie należę do osób, które czytają opowiadania, ja po prostu je piszę. :D Wiem doskonale, że jestem nie pierwszą i nie ostatnią osobą, która wpadła na ten pomysł, ale żeby od razu taki diss? Gdybym miała jeszcze warunki do skopiowania tego opowiadania, ale ja zaczęłam je pisać w przerwach podczas wakacyjnej pracy, czasu bez internetu. :/

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty