TRZECIE MIEJSCE W KONKURSIE!

Właśnie dziś publikujemy opowiadanie HyunAh Kim, która zajęła trzecie miejsce w naszym konkursie. Na pewno Wam się spodoba, nasze kochane zboczuszki. :D




Co z tego, że w jakiś sposób chłopak, którego pożądałaś był czasami obojętny i potrafił pokazać swoją drugą stronę? Co z tego, że potrafi być czasami taki jaki jest? Że często dzwoniąc do niego, jedynie co słyszysz w słuchawce swojego telefonu to ,,Połączenie odrzucone….nagraj nową wiadomość’’ . Fakt w ostatnim czasie to wszystko co słyszysz wykonując połączenie do niego…i prawdą było też, że tłumaczył się irytującymi tekstami ,,Kochanie bo to….kochanie bo tamto….kochanie zasiedziałem się i tak jakoś wyszło…’’. Ale…ale to nie miało dla Ciebie znaczenia, bo miłość i uczucie, które czułaś do niego i którym go darzyłaś…którym obdarowywaliście się wzajemnie było silniejsze, nawet silniejsze od samej siebie. Wiedziałaś, że to miłość prawdziwa i choć macie swoje wzloty i upadki, jak każdy, choć kłócąc się czasami powiecie sobie coś czego potem żałujecie i podczas takich sprzeczek macie ochotę nawzajem zabić się wzrokiem, nie mieliście zamiaru rezygnować ze swojej miłości. Choć…choć często się obawiasz, że przez sprzeczki mogłoby coś pójść nie tak w Waszym związku…tak jak dzisiaj, ale Twoje obawy tak naprawdę okazały się niesłuszne…

Leżałaś na łóżku w pokoju, który był przesiąknięty Waszą miłością jak i Waszymi wspólnymi, namiętnymi nocami. Ubrana w nieco skąpy, odważny, ale seksowny strój, w którym czułaś się bardzo pewnie, urzekałaś i wzniecałaś ogień pożądania. Czarne pończochy, które zakończone były koronką, idealnie zgrały się z Twoją dolną częścią bielizny, zakrywaną przez białą męską koszulę. Koszula ta odpięta była do połowy odsłaniając przy tym Twój czarny, lekko koronkowy stanik, który delikatnie unosił Twoje piersi do góry. Czarny długi krawat dodał uroku Twojej odważnej kreacji.

Na łóżku obok Ciebie leżały czerwone winogrona, które jedną po drugiej delikatnie zagryzałaś. Każda z winogron smakowała zupełnie inaczej, tak jak każde z Waszych wspólnych nocy.

Leżąc przypominałaś sobie to wszystko co wspólnie przeżywaliście każdej niezapomnianej nocy. Każdy ruch, który wykonywałaś przypominał Ci wszystko co związane było z Tobą i nim, widziałaś przed swoimi oczami moment, w którym staliście się jednością i obdarowywaliście się wzajemną miłością, która była namiętna, gorąca i w pewien sposób niegrzeczna, brutalna.

Twoje rozmyślanie zostało przerwane przez trzaśnięcie drzwiami, które odczuwalne było prawie w całym domu. Wstrzymałaś lekko oddech, zagryzając jedną z warg i nie wiedząc czemu zaczęłaś rozluźniać swój krawat.

W pokoju rozległ się zapach tytoniu, który powoli rozprzestrzeniał się jeszcze bardzie j i bardziej. Wiedziałaś, że to osoba, którą kochasz na zabój, aczkolwiek nie miałaś zamiaru ruszyć się z łóżka, chciałaś nieco sprowokować swojego ukochanego.

W drzwiach pokoju pojawił się chłopak, który oparł się jedną ręką o framugę. Ubrany w skórzane spodnie, krótką podkoszulkę i kurtkę, która opadając mu z jednego ramienia odsłaniała jego liczne tatuaże, stał w drzwiach jak zaczarowany i spoglądał z podziwem na Ciebie. Ty…nadal leżałaś w wyzywającym stroju i upajałaś się obecnością chłopak. Ten leniwie zsunął dłoń z framugi, zrzucił kurtkę na ziemię nie przestając spoglądać na Ciebie i podszedł klękając obok łóżka. Oboje widzieliście siebie do góry nogami, zerknęłaś w górę ciesząc się z widoku chłopaka, który rozbierał się wzrokiem. Czułaś jak sekunda po sekundzie zdejmuje z Ciebie wszystko po kolei, każdą rzecz…

-Gdybym wiedział, że czekasz na mnie, tak jak tutaj, tak jak teraz, przysięgam, że zjawiłbym się wcześniej – Zico powitał Cię namiętnym pocałunkiem, który tego wieczoru smakował lepiej niż winogrona. Dłoń ułożył na Twoich piersiach co ani trochę Ci nie przeszkadzało. Całując, swoją dłonią schodził niżej, wkładając ją pod rozpiętą, męską koszulę i wędrował ku Twojej czarnej wyzywającej dolnej bieliźnie. Wtopiłaś palce w jego włosy, które ułożone były w nieładzie i pogłębiliście pieszczotę…przy pomocy języków.

-Odkąd Cię znam, wiedziałeś jak sprawić, aby moje ciało czuło ogromne ciepło w środku – Ty nie mogłaś nacieszyć się widokiem chłopaka, który wreszcie zrobił to na co długo czekałaś.

Po chwili chwycił jedną z winogron, przez moment przyglądając się jej po czym bez wahania, początkiem języka oblizał ją z każdej strony. Ty uniosłaś głowę i chwyciłaś zębami winogrono patrząc na chłopaka z dużym zachwytem.

-Odkąd pamiętam, chyba wcześniej nie miałem okazji widzieć Cię…tak jak tutaj teraz – Zico wciąż wodził wzrokiem po Twoim ciele a jego wzrok roztapiał Twoją skórę do czerwoności, czułaś wręcz niesamowity żar.

-Jeśli chcesz, mogę tak wyglądać codziennie, poza tym, już dawno powinniśmy byli zmienić coś w naszym wspólnym życiu, tak mi się bynajmniej wydaje – Zico syknął kręcąc głową w jedną i drugą stronę. Podniecałaś go nawet wtedy gdy mówiłaś, gdy ruszałaś ustami i patrzyłaś na niego.

Chłopak wstał po czym uniósł kurtkę leżącą na ziemi i wyciągnął z niej paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Widok Twoje chłopaka z fajkami zawsze Cię drażnił i zwracałaś mu uwagę…tak jak i dzisiaj.

-Kochanie, rzuć to świństwo w końcu – delikatnie i cichym tonem głosu zwróciłaś mu uwagę. Czekałaś na jakąkolwiek reakcje z jego strony, ale gdy tylko zaczynał się ten temat, on jakby nie reagował na to co mówisz.

-Zico, mówię do Ciebie. Zostaw wreszcie te papierosy w cholerę - wnerwiona wstałaś z łóżka podążając za chłopakiem, który o tak po prostu wyszedł z sypialni nie zwracając uwagi czy do niego mówisz i co do niego mówisz.

-Ty znowu zaczynasz, choć raz mogłabyś zluzować, to tylko papierosy, nie wiem o co Ci chodzi.

-Tak, znowu zaczynam i proszę Cię, abyś w końcu i raz na zawsze pozbył się tego świństwa.

-To nie Twoja sprawa!

-Właśnie, że moja. Mieszkasz ze mną i nie chcę więcej widzieć papierosów w Twoich rękach.

-Daruj sobie! W ogóle, co miałaś na myśli mówiąc, że musimy coś zmienić w naszym życiu? – Zico leniwie usiadł na kanapie paląc papierosa i chwycił butelkę alkoholu, a Ty stałaś oparta o framugę, całkiem zrezygnowana.

-Zmiany te tyczyły się nie tylko mojego ubioru, ale również tego, że Ty przestaniesz pić a w szczególności palić – patrzyłaś na chłopaka, który jeszcze kilka sekund temu powitał Cie czułym pocałunkiem a teraz…siedzi na kanapie robiąc to co zawsze i prawie ostatnio każdego wieczoru. Zico na Twoje słowa zerknął na Ciebie z lekkim uśmiechem i nadal nie przejmował się Twoimi słowami.

-Palenie to normalna rzecz, przyzwyczaisz się, poza tym…dlaczego stoisz tama nie usiądziesz przy mnie? Może napijesz się ze mną? Choć kawałek, hm? – chłopak rozwścieczał Cię z sekundy na sekundę swoim zachowaniem. Odeszłaś od framugi i powoli chodziłaś po salonie.

-Nie będę nigdzie siadać, a tym bardziej już nie obok Ciebie, idioto.

-Ja Ciebie nie rozumiem, wiesz? Najpierw czekasz na mnie w pokoju w tym pociągającym ubraniu i całujesz mnie na powitanie a teraz mówisz, że jestem idiotą. Ja Was kobiet nie rozumiem. I skoro nie masz zamiaru spędzić wieczoru obok mnie to może…po prostu zadzwonię po kumpli – podczas kiedy chłopak naprawdę zrobił tak jak mówił, Ty podeszłaś do mebli opierając się o nie i próbując uspokoić. Po chwili chwyciłaś jeden z małych wazonów, odwracając się w stronę chłopaka i roztrzaskałaś wazon o ziemię, na co chłopak zerwał się prawie na równe nogi.

-C…co Ty robisz?!

-W końcu zwróciłeś na mnie uwagę – widząc, że to wpłynęło na chłopaka, postanowiłaś chwycić kolejny wazon, z którym zrobiłaś tak samo jak przed chwilą z poprzednim, tylko tym razem prawie w kierunku chłopaka.

-Zwariowałaś!? Przecież…przecież celowałaś we mnie! Wazonem!

-No co Ty nie powiesz? Prawda jest taka, że czasami zasługujesz. Ty tego nie widzisz bo dla Ciebie to normalne, jak dla każdego faceta na świecie, ale nie wiesz jak to jest kiedy dziewczyna dzwoni do chłopaka i słyszy albo zerwane połączenie, albo wyłączony telefon, albo te nędzne i na szybko wymyślone i irytujące teksty. A Wy? Wy nie pomyślicie o dziewczynach, bo wolicie szlajać się gdzie popadnie. Gdzie byłeś za każdym razem jak dzwoniłam? Czemu nie odbierałeś telefonów?

-Nie muszę Ci się z niczego spowiadać, to moja sprawa co robię i gdzie chodzę.

-Naprawdę jesteś kretynem, szkoda, że nie wcelowałam tym wazonem, może by Cię w końcu olśniło – odwróciłaś się i z uśmiechem szukałaś kolejnej rzeczy do zbicia, od razu w Twoje oczy rzuciła się ulubiona figurka Zico. Chwyciłaś ją i odwróciłaś się do chłopaka, który rozszerzył oczy widząc Cię z tą cenną rzeczą.

-Ej no, no daj spokój, odłóż to na… - po czym rozległ się kolejny dźwięk tłuczonego szkła… - miejsce…

-Po co? przecież to i tak tylko nędzna figurka, nie było z niej pożytku. Poza tym i tak jej nigdy nie lubiłam!

-Okej, chcesz walczyć? Nie ma sprawy – Zico rozglądał się wokół siebie, zupełnie jakby czegoś szukał i wypatrywał. Po chwili zauważyłaś, że trzyma w ręku kij bejsbolowy i wodził wzrokiem po ścianach.

-Skoro moja figurka nie miała znaczenia i była niepotrzebna, to po co Ci ten tej obraz? – chłopak bez wahania trafił bejsbolem w Twój ulubiony obraz i kolejne odłamki szła posypały się na podłogę.

-Jesteś nienormalny.

-Ja nie będę miał figurki więc Ty nie będziesz miała tego obrazu. Poza tym, jakoś nigdy specjalnie nie zachwycał i tylko zajmował miejsce. Od razu lepiej bez niego, prawda?

-Przeginasz… - chwyciłaś tylko to co wpadło Ci w rękę, w tym przypadku pustą butelkę po winie, którą rzuciłaś w kierunku swojego chłopaka a ta rozbiła się jedynie o ścianę.

-Wolisz więc dalej to ciągnąć, czy dać sobie spokój? Chyba, że…masz inne plany, chętnie posłucham – Zico kijem bejsbolowym zrzucił wszystko co leżało na stole. Kolejne odłamki szkła latały po mieszkaniu. Podszedł do Ciebie, rzucając kij na podłogę, chwycił Cię za biodra przyciągając do siebie i ściskał Twoje pośladki.

-Teraz próbujesz uwieźć…zawsze to robisz po naszej kłótni.

-A myślisz, że…nie potrafię Cię uwieźć? – chwyciłaś ręce chłopaka i zabrałaś je ze swoich pośladków. Odsunęłaś Zico od siebie i podążałaś w stronę sypialni, odwracając się jeszcze do ukochanego i dodałaś :

-Czy Ty myślisz, że swoim zachowaniem i słowami, jesteś mnie w stanie podniecić i uwieźć? Spróbuj…może Ci się uda, Zico – ten chwycił butelkę z winem, robiąc jeszcze kilka łyków. Rzucił butelką, która dobiła się od ściany. Po chwili poczułaś dotyk na swoim nadgarstku. Chłopak odwrócił Cię w swoją stronę i wpił się mocno w Twoje usta, na których były małe kropelki potu.

Zico rękoma jeździł po każdej części Twojego ciała, po ramionach, udach, biodrach, piersiach i pośladkach. Nie mogłaś oprzeć się tej pokusie i choć nadal byłaś zła na chłopaka, jedynie co mogłaś zrobić w tym momencie to odwzajemnić pocałunki jak i czule dotyki.

Po paru sekundach zostałaś rzucona bez wahania na łóżko. Zico zrobił to nieco z całej siły. Pozbył się z siebie swojej podkoszulki, której nie zdejmował a wręcz rozdarł w ułamku sekundy. Nachylił się nad Tobą i drapieżnym głosem powiedział :

-Kotku, ja jestem w stanie zrobić wszystko, z reszta zaraz sama się o tym przekonasz – pociągał za Twoją dolną część bielizny, zupełnie jakby natychmiast chciał Cię jej pozbawić. Zdjął Twój krawat i rozpiął koszulę jeszcze o trzy guziki w dół, dzięki czemu odsłonił Twoje ciało, którego pożądał, tak jak Ciebie. Mimo, iż podobało Ci się to jak byłaś dotykana, zrzuciłaś chłopaka z siebie i tym razem to Ty byłaś nachylona nad nim, po czym powiedziała :

-Mam nadzieję, że będziesz równie dobry tak jak przed chwilą, w salonie, a możesz być nawet i jeszcze bardziej brutalny, zgadzam się na wszystko – namiętnie ugryzłaś go w jedną wargę, prawie ją ssąc. W tym czasie chłopak nie mógł powstrzymać się, aby nie pozbyć się z Ciebie tej dolnej bielizny. Ściągał ją z Ciebie powoli, bardzo powoli przy czym dosłownie masował Twoje pośladki. Bieliznę zdjął powoli, tak aby nie pozbawić Cię Twoich pończoch, które uwielbiał na Tobie.

Czarne i pociągające majtki po chwili zsunęły się do Twoich kostek i sama w tym momencie pozbyłaś się nich z siebie. Zico lekko zepchnął Cię z siebie, całując Cię w okolicach czułego miejsca, zaś po chwili wstał i zdejmował swoje spodnie. Nie chciałaś, aby robił to sam, więc usiadłaś sama rozpinając jego pasek, rozporek a jego spodnie zleciały w dół. Zanim pozbawiłaś go bokserek, ułożyłaś dłonie na jego plecach i delikatnie całowałaś jego podbrzusze jak i zataczałaś kółka w okolicy jego pępka.

Twój chłopak drugi raz pchnął Cię na łóżko i chciał teraz, aby zrobiło się ostrzej i brutalniej. Nie rozpinając dalszych guzików od Twojej koszuli, rozdarł ją do końca. Położył się na Twoim ciele i bez jakiegokolwiek wahania znalazł się w Tobie. Wydałaś z siebie głośny krzyk, który dął mu do zrozumienia, że pragnęłaś tego tak samo jak on. Zico nie był delikatny, ani trochę. Wykonywał szybkie i płynne ruchy a Ty wykonywałaś szybkie oddechy. Twój ukochany ułożył Twoją nogę na swoim ramieniu i nieco przyspieszył ruchy, które wykonywał. W tamtym momencie byłaś tak podniecona, że nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Równocześnie krzyczałaś i błagałaś o więcej. Raz mocno ściskałaś pośladki chłopaka odchylając głowę, a raz trzymałaś się łóżka, które od ruchów chłopaka prawie całe skrzypiało.

Zico podziwiał Cię widząc Cię taką. Zerkał na Twoje ciało, na którym miałaś jedynie stanik a ramiączka od niego były zdjęte z Twoich ramion, i pończochy, w których bardziej podniecałaś swojego chłopaka. Zico nieco przystopował lecz nadal siedział w Tobie. Chwycił Cię za dłonie i pociągnął do góry. Oboje byliście w pozycji siedzącej a chłopak delikatnie zaczął podrzucać Cię do góry. Objęłaś go wokół szyi, mając przymknięte oczy.

-Hej, nie wbijaj paznokci w moje plecy! – nawet nie zauważyłaś, że zaczęłaś wbijać paznokcie w plecy swojego ukochanego a mojego słowach tylko cichutko się zaśmiałaś i rozkoszowaliście się każdą sekundą, którą przeżywaliście.

-Pokaż mi na co jeszcze Cię stać, mój ogierze – na jego twarzy zauważyłaś cwaniacki uśmiech i wiedziałaś, że po Twoich słowach on zrobi to o co go prosiłaś. Pocałował Cię bardzo czule po czym zaprowadził Cię pod ścianę. Pieścił Twoje usta, po chwili Twoją szyję i zostawił na niej malutki czerwony ślad. Odwrócił Cię do ściany, palcem przejechał wzdłuż Twojego kręgosłupa a Ty prawie wygięłaś się w łuk.

Stałaś oparta o ścianę a Zico szybkim ruchem ponownie wszedł w Ciebie mówiąc :

-Zakończmy to tutaj skarbie, tą noc zapamiętasz najbardziej i na zawsze – ucałował Twoje plecy i jego ruchy, które wykonywał będąc w Tobie były jeszcze szybsze, ale za to płynne. Stałaś oparta o ścianę, choć szczerze powiedziawszy ledwo się jej opierałaś. Chłopak trzymał Cię za biodra i czułaś jak pośladkami uderza o Twoje i czułaś również, że największa chwila podniecenia jest coraz bliżej.

Zico oraz Ty, w tej samej chwili poczuliście ogromną ulgę i największy moment podniecenia był za Wami. Bez sił usiedliście na podłodze opierając się o łóżko. Okryliście się puchatą kołdrą i oboje dyszeliście do swoich ust nie mogąc otrząsnąć się po dzisiejszych….wszystkich wrażeniach.

-Wiesz…po naszej dzisiejszej małej ,,wojnie’’ trzeba będzie nieco uprzątnąć.

-Po małej wojnie? Proszę Cię, prawie się pozabijaliśmy nawzajem.

-Nie przesadzaj, to nie było nic takiego.

-Prawie dostałeś ode mnie wazonem, to nic takiego nie było?

-Dobra, starczy. Nie kłóćmy się nigdy więcej, zwłaszcza tak jak dzisiejszego wieczoru. Przyznaję, że miałaś rację co do wszystkiego.

-Nawet do tych śmierdzących fajek?

-Nie wspominając o tym.

-Mam tym razem rzucić w Ciebie naszą lampką?

-Dobra, dobra, nawet do tego. No przecież wiesz, że Cię kocham.

-Wiem, ale pozbądź się tego o co Cię prosiłam…bo jak zobaczę, to obiecuję, że dom będzie w kawałkach następnym razem.

-Dobrze, dobrze…niech będzie jak chcesz, jak Ty to robisz, to ja nie wiem.

-Dowiesz się kiedyś, jak zasłużysz…

Zico nakrył Was całych, tą puchatą kołderką i mimo, iż dopiero co skończyliście, chłopak marzył, abyście spędzili tak całą noc, ale i resztę wszystkich nocy, bez kłótni i tej…wojny kochanków.

Kilka miesięcy później :

Od momentu, w którym pierwszy raz w swoim wspólnym życiu przeżyliście prawdziwą i chyba najdłuższą ‘’małą’’ wojnę i odkąd przeżyliście chyba jedną z najpiękniejszych nocy czułaś i byłaś 100% pewna tego, że chłopak, którego kochasz jest tym jedynym i na całe życie. Fakt faktem, że kolorowo nie było, czasami czułaś się opuszczona przez chłopaka a Wasze kłótnie, które były na porządku dziennym czasami oddalały Was od siebie, ale nawet w kryzysowych sytuacjach nadal go kochałaś tak mocno jak dzisiaj a Wasze uczucie wzmocniło się po ostatniej kłótni. Zbliżyliście się do siebie jeszcze bardziej a Wasze uczucie od tamtej pory jest silne i mocne jak pętla, której nie da się rozwiązać.

Zico był dla Ciebie jak dzień i noc, był kolorem Twojej krwi, jest jedyną osobą, której dotyk koi każdy nawet największy ból, jest jak najcudowniejsze lekarstwo na świecie i nigdy nie sądziłaś, że może to znaczyć dla Ciebie tak wiele. Czasami był obawą, ale nie dbałaś o to bo nigdy nie czułaś się tak jak właśnie przy nim i nawet największa głupota jaką potrafił popełnić nie zrażała Cię do niego bo mimo tego czułaś prawdziwą miłość i szczere uczucie, a on odwzajemniał wszystko, każde słowo ‘’Kocham Cię’’ wypowiedziane z Twoich ust.

Wasze wszystkie sprzeczki staraliście się pozostawić w przeszłości i nigdy więcej do tego nie wracać. Od tego momentu liczyłaś się tylko Ty i on, wy dwoje stworzyliście związek, który co prawda przechodził kryzysowe chwile, ale oboje stworzyliście coś pięknego, silnego, coś co będzie łączyć Was na zawsze.

Zico zmienił swoją osobą o niemal 360 stopni bo kochał Cię tak mocno jak tylko potrafił i wiedziałaś, że nikt nie będzie w stanie dać Ci tego co on, nikt nie będzie darzył Cię takim uczuciem jak on. Chcieliście podążać za sobą nawet w ciemnościach, zabrać się nawzajem do przeszłości niebieskich ciał. Byliście jak Romeo i Julia, którzy kochali się niezależnie od tego co by się stało, byliście jednością.

Zmiany zaszły nie tylko w Waszym wspólnym i prywatnym życiu, ale również zawodowym. Miałaś chłopaka, który od pewnego czasu otrzymał miano ‘’zastępca kierownika’’. Z dumą obserwowałaś jego starania i zaangażowanie we wszystko co robił i to, że został tym kim jest to dla Ciebie największy dowód na to, ze chłopak naprawdę przeszedł metamorfozę, choć czasami nie do końca umiałaś cieszyć się tym wszystkim, Twoje obawy i podświadomość pisały zupełnie inne scenariusze niż te, które starałaś sobie wyobrazić. Duży dom, drogi samochód i pieniądze – w zasadzie nie potrzebowałaś tego w swoim życiu bo i bez tego byłaś szczęśliwa z chłopakiem przy Twoim boku i to on był całym Twoim światem, tylko on i nic ani nikt nie był w stanie tego zmienić… nawet pieniądze.



Duża sypialnia ozdobiona w czerwone i czarne akcenty, która oświetlona była jedynie przez lampy uliczne i małą lampeczkę w sypialni a… a w niej Ty i on. Oboje siedzieliście na jednym fotelu z aksamitnej tkaniny, który znajdował się niedaleko łóżka. On tulił Cię na swoich kolanach, trzymając lampkę zimnego czerwonego wina i jak zwykle rozmyślał nad przyszłością zawodową a Ty wtulona w niego wygodnie ułożyłaś się na jego kolanach nie słuchając jak chłopak próbuje rozkręcić temat o swojej pracy i rozkoszowałaś się smakiem jego ciała i dotykiem jego skóry, którą całowałaś kawałek po kawałku rozpinając co chwilę kolejny guzik po guziczku. Na jego klatce piersiowej i nie tylko ukazywały się małe czerwone ślady, które z dumą mu robiłaś. Byłaś ubrana w jego ulubiony szlafrok ze śliskiego materiału i miałaś na sobie jedynie czerwoną, można powiedzieć, że nawet bordową bieliznę, którą chłopak za wszelką cenę próbował odsłonić ze szlafroka, który miałaś na sobie. Uwielbiałaś to jak opuszkami palców smyrał Cię po udach, biodrach, okolicach piersi i szyi i kochałaś to w jakże niezwykle szarmancki sposób próbował Cię uwieźć.

Ty postanowiłaś, że nie możesz pozwolić mu na to, aby nawet teraz w tej małej chwili uniesienia przejął inicjatywę. Ułożyłaś dłoń na jego policzku i powoli przeszłaś z pocałunkami na jego usta. Chłopak mimo, iż myślał tylko o pracy nie umiał powstrzymać się od tego, aby móc odwzajemnić Twój pocałunek choć… po chwili nieco spoważniał, spojrzał na Ciebie dziwnym wyrazem twarzy gdzie ujrzałaś również jego lekko podniecający uśmiech, którego nie mogło u niego zabraknąć. Zerknęłaś na niego przy czym oblizałaś swoje wargi dotykając je delikatnie opuszkami palców i wprost zapytałaś :

-Co? – nie otrzymują odpowiedzi spojrzałaś na niego z bardziej poważniejszym wyrazem twarzy odzywając się ponownie – no co? – i chcąc być jednak spokojną i opanowaną posłałaś w jego stronę mały i delikatny uśmieszek, na który zareagował odpowiadając :

-Masz… sine usta od całowania mnie skarbie, wiesz? – Zico jednak z podziwem oglądał Twoje lekko sine usta na co Ty, aby pokazać mu, że nie tylko on potrafi rządzić odpowiedziałaś z małym rewanżem do chłopaka :

-A co? To Cię nie podnieca?

-Jak jasna kurwa jego mać tak – odłożył lampkę wina na mały stoliczek obok i przestając myśleć o pracy i jutrzejszym dniu skupił się tylko i wyłącznie na Tobie obejmując Cię dłonią i przyciągając do siebie pokazał ponownie jak zamienia się w drapieżcę całując namiętnie jak jeszcze chyba nigdy dotąd.

Oboje podążaliście za dotykiem swoich języków, które nawzajem pieściliście w swoich ustach. Podczas kiedy Ty prawie zdzierałaś z niego koszulę a on pociągał za Twoje skąpe, bordowe majtki, świetnie zapowiadającą się chwilę uniesienia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu na co Zico zareagował od razu.

-Nie proszę, zostaw to, niech dzwoni dalej – chciałaś z powrotem poczuć usta Zico na swoich i nie chciałaś, aby cokolwiek i ktokolwiek odrywał Was od siebie, ale z chwilą widziałaś, że chłopak wybiera inaczej.

-Muszę, to telefon z pracy i nie mogę tego ignorować.

-No to zadzwoni kiedy indziej, wyłącz telefon i dokończmy to co zaczęliśmy przed chwilą… - po kilku sekundach chłopak zerwał się z siedzenia zostawiając Cię samą i podążał do wyjścia z sypialni na co Ty nieźle się rozzłościłaś.

-No ale… gdzie Ty idziesz? Przecież mieliśmy spędzać ten wieczór razem, zapomniałeś już?

-Przepraszam.

-Jasne, jak zawsze tylko to potrafisz z siebie wydusić, nie masz żadnych skrupułów.

-Kochanie nie kłóć się teraz, przecież to tylko telefon a ja zaraz wrócę z powrotem.

-Wrócisz… nad ranem, aby się przebrać, zjeść śniadanie i iść z powrotem na resztę dnia do pracy zostawiając mnie samą w domu, okej, jak chcesz – ruszyłaś się z fotela chcąc podążać w stronę balkonu na co chłopak zareagował dość gwałtownie mówiąc :

-Nie wygłupiaj się, zaraz wrócę.

-Dobra weź… idź już… pogadaj sobie przez ten telefon, nie pierwszy raz mnie wystawiasz. No idź, na co czekasz? Przecież.. nie możesz tego ignorować prawda? – chłopak bez zastanowienia się opuścił sypialnię a Ty uchyliłaś drzwi balkonu wychodząc na niego i zerkałaś przed siebie patrząc na cudownie oświetlone ulice miasta mówiąc do samej siebie – wiedziałam, że tak będzie – po czym zaczęłaś splatać swoje palce zaczynając zastanawiać się nad pewnymi rzeczami.

Zerknęłaś w górę patrząc w niebo, które cudownie wyglądało w świetle wszystkich małych gwiazd i księżyca, na który uwielbiałaś patrzeć. Stojąc na balkonie i rozmyślając czułaś dłoń wokół swojego biodra. Nawet nie próbowałaś się do niego odwrócić bo czułaś się lekko skrzywdzona i zignorowana przez chłopaka.

-Zostaw mnie.. – odsuwałaś się centymetr po centymetrze od Zico, który jednak się nie poddawał i podążał za Tobą.

-Kochanie.. przecież wiesz, że Cię kocham – widząc, że nie dajesz za wygraną zaczął przymilać się do Ciebie układając czoło na Twojej skroni i dłońmi oplatał Twoje ciało niczym wąż. Westchnęłaś jedynie cichutko mówiąc do niego :

-No właśnie nie wiem, nie wiem czy kochasz bardziej mnie czy swoją pracę, czy pół na pół, więc jeśli się zastanowisz to daj mi znać – stanowczo dałaś do zrozumienia chłopakowi, że nie masz ochoty na jego gierki i wolałaś, aby jednak porządnie zastanowił się czego tak naprawdę pragnął i chciał. Jednakże Twoje każde ostrzeżenie było ignorowane przez Zico, który stanął tuż obok Ciebie i powoli zsuwał z Ciebie Twój szlafrok odkrywając Twoje ramię. Z ogromną pasją zostawiał na nim pocałunki i nie wahał się przed zostawianiem malutkich malinek.

-Przestań, nic tym nie wskórasz – jednak im więcej odpychałaś chłopaka tym bardziej on napalał się na Ciebie. Dotknął Twój podbródek i delikatnie odwrócił Twoją głowę w jego stronę po czym z przerwami całował Twoje usta mówiąc ochrypniętym głosem :

-Wiesz, że Cię kocham… proszę, pozwól, że Ci udowodnię, tylko daj mi na to szansę – całkowicie pochłonięta szczerą miłością i słowami, które w jego ustach brzmiały jak ukojenie, pozwoliłaś oddać się tej pokusie i żądzy, która w narastająco szybkim tempie otoczyła Wasze ciała.

Zico wprowadził Was z powrotem do sypialni unosząc Twój szlafrok do góry i bardzo zwinnie zrzucił go z Ciebie po czym bezwładnie padliście na łóżko a chłopak zdjął z siebie wcześniej rozpiętą przez Ciebie koszulę.

-Co Ty robisz…uh – zapytałaś jakby zupełnie nieświadoma niczego patrząc przy tym prosto w oczy swojego ukochanego.

-Kocham Cię… - Zico niczym najdziksze zwierzę bez wahania utopił swoje wargi w Twoich czasami przygryzając je z całej siły. Nie mógł powstrzymać się również od tego, aby móc zobaczyć Cię nagą i tylko całą jego. Z całej siły zerwał ramiączka od Twojego bordowego stanika nie odrywając przy tym swoich ust od Twoich. Zsunął go z Twoich piersi a Ty mocno zacisnęłaś paznokcie na jego plecach robiąc dość głębokie ślady i rany na jego skórze co w ogóle nie przeszkadzało Twojego chłopakowi.

-Musisz się postarać, abym przestała się na Ciebie złościć… samymi pocałunkami nie sprawisz, że przestanę się na Ciebie wściekać – powiedziałaś do niego z małymi odstępami głośno przy tym oddychając. Zaczęłaś sięgać do jego spodni i rozluźniać jego pasek. On po chwili językiem zjechał od szyi aż do dołu brzucha i nie zastanawiając się chwycił za górną część Twojej dolnej bielizny i zsunął z Ciebie Twoje bordowe majtki. Chłopak chwilę Ci się przyglądał po czym powoli zdjął z siebie spodnie wraz z bokserkami. Dotykałaś jego skóry od klatki piersiowej a swoją dłoń zatrzymałaś bardzo niebezpiecznie blisko jego penisa co bardzo pobudzało chłopaka.

-Na co czekasz? – tym pytaniem zmotywowałaś Zico, który zatopił swoją męskość w Tobie i zrobił to z bardzo cwanym i uwodzicielskim uśmieszkiem. Ty wzięłaś bardzo głęboki wdech chwilę go zatrzymując i wypuściłaś powietrze wraz z małymi jękami, które wydobywałaś z siebie. Zico wsłuchiwał się w bicie Twojego serca, ciężkie oddychanie i małe jęki, które były dla niego jak jego ulubiona piosenka.

-Mm o.. fuck – głowa nie zwisała z Twojego łóżka a mimo to odchylałaś ją do tyłu tak jak tylko się dało przymykając delikatnie swoje oczy i chwytałaś chłopaka za pośladki zaciskając je w swoich dłoniach.

-Kochanie… całe łóżko skrzypi – Zico rzadko cokolwiek mówi podczas stosunku a to, że się odezwał rozzłościło Cię, ale raczej w dobrym znaczeniu tego słowa.

-Zabiję Cię jeśli teraz przest..ahh…niesz – przez moment Twoje zdanie zabrzmiało jak forma kryminalna Waszego stosunku, aczkolwiek chłopak był tak zmotywowany jak nigdy dotąd i chcąc sprawić Ci jeszcze większą przyjemność nieco przyspieszył ruchy, którymi oboje prawie doznaliście zaspokojenia. Chłopak nachylił się nad Tobą i spojrzał z poważną miną zerkając w Twoje oczy po czym powoli musnął Twoje spragnione usta i pocałunkiem rozpalił Wasze ciała.

Po kolejnym cudownym razie oboje doszliście w tym samym momencie a Ty jęknęłaś w jego usta i objęłaś go wokół szyi. Zico chwycił Cię za dłonie i pociągnął do siebie układają Cię delikatnie w swoich ramionach po czym oboje zetknęliście Wasze czoła ze sobą przy czym muskaliście swoje wargi co Zico robił bardziej namiętniej.

-Hej… chyba wystarczy już na dzisiaj, nie sądzisz?

-Sądzę… sądzę, że mam ochotę na więcej… - po czym ucałował Twoje usta i dodał ponownie – więcej i… więcej…

-Przestań – zaśmiałaś się cichutko do siebie i kontynuowałaś to co chciałaś powiedzieć – przecież dopiero skończyliśmy głupku – ale czy Zico w ogóle się tym przejął? Niee, ani trochę.

Chłopak odwrócił wzrok od Twoich oczu po czym przeniósł je na piersi i czule oraz jakże delikatnie smyrał Cię po nich opuszkami palców i wiedziałaś, że robi to specjalnie.

-Zico… - przymknęłaś oczy i zagryzłaś swoją wargę mówiąc dalej – wystarczy już, dopiero co skończyliśmy – mimo, iż mówiłaś ‘’nie’’ tak naprawdę miałam ochotę powiedzieć ‘’nie baw się ze mną tylko pokaż mi co jeszcze potrafisz’’, ale nie mogłaś mu ulec choć to co robił było silniejsze niż Twoje mówienie, że już nie chcesz. Wtuliłaś się do niego a on smyrał Twoje plecy i całował Twoją szyję. Spojrzałaś na niego, on na Ciebie i wyjechałaś prosto z mostu :

-Nie..

-Mm tak.

-Nie, już nie.

-Ależ tak skarbie – przyssał się do Twoich warg po czym ponownie układał Was na łóżku i dodałaś jedynie :

-Jesteś wariatem!

-Jestem mega napalonym szczęściarzem, który ma Ciebie tylko dla siebie i pragnie kochać się z Tobą przez całą noc nie robiąc żadnej przerwy – zamruczał jak duży i dorosły kociak i po chwili leżał na Tobie bardzo pewny siebie i zdeterminowany.

-Jesteś.. bardzo bardzo walnięty, ale.. ale bądź mój przez całą noc, proszę..?

-Jak sobie życzysz – nakrył Was od stóp do głów kołdrą pod którą to Ty przejęłaś stery pokazując Zico na co się stać.



Po całej namiętnej, szalonej i jednej z Waszych najdłuższych, ale cudownych nocy przebudziłaś się okryta nie kołdrą a prześcieradłem. Odwróciłaś się w drugą stronę łóżka gdzie leżał Twój ogier. Układając dłoń na jego miejscu poczułaś, że nie ma tam nikogo. Otworzyłaś swoje zaspane oczy po czym spojrzałaś na miejsce obok gdzie Twojego ukochanego nie było. Zarzuciłaś na siebie jedynie jego białą koszulę i rozglądałaś się po pomieszczeniach przecierając delikatnie swoje oczy. Zico jak zwykle i każdego ranka szykował się do wyjścia a po nocy, którą dzisiaj przeżyłaś całkowicie zapomniałaś o obowiązkach swojego faceta.

-Myślałam, że dzisiaj zrobisz sobie wolne – stałaś oparta o ścianę patrząc na Zico, który stał jedynie w samych spodniach i kompletnym nieładzie co Ciebie pociągało bez dwóch zdań.

-Wiem, ale wiesz jak to jest, nie mogę ignor..

-Tak tak wiem… nie możesz ignorować pracy, już to słyszałam – jak zwykle potrafił widzieć tylko pracę i pracę co Ciebie w niektórych momentach troszkę irytowało.

-No ale co Ty, przecież wczoraj o tym rozmawialiśmy – stojąc opartą o ścianę spuściłaś niego swój wzrok na dół kiedy chłopak podszedł do Ciebie próbując wywołać uśmiech na Twojej twarzy. – Kochanie, spójrz na mnie, proszę – uniosłaś niechętnie głowę patrząc z obrażonym wyrazem twarzy przewracając delikatnie oczami na lewo i prawo. Zico chwycił Cię za podbródek podchodząc bardzo blisko do Ciebie a drugą dłonią splótł Wasze palce i kontynuował zdanie, które chciał najwyraźniej dokończyć, lecz Ty zrobiłaś to pierwsza mówiąc :

-Co tu jeszcze robisz? Przecież spóźnisz się do pracy, a tego nie chcesz przecież – Zico nie odwracając wzroku od Ciebie powoli przybliżył swoje usta do Twoich całując Cię czule tak jak robił to każdego ranka.

-Nigdy, ale to nigdy i przenigdy nie pomyślałbym, że praca jest ważniejsza niż Ty. Przecież wiesz, że Cię kocham, z Tobą chciałbym iść na koniec świata i przenosić z Tobą góry, chcę stąpać po ziemi po której stąpasz Ty i nic nie zmieni tego uczucia pomiędzy nami, nic ani nikt, przysięgam – z jednej strony było trudno Ci nie złościć się na chłopaka bo czasami wydawało Ci się, że praca to jego druga dziewczyna, aczkolwiek z drugiej strony wiedziałaś, że jest tak jak powiedział i powtarza to za każdym razem kiedy chce, abyś była szczęśliwa i najszczęśliwsza na świecie. – No chodź tu.. – Zico przyciągnął Cię do siebie tuląc Cię najmocniej jak tylko potrafił. Ułożyłaś głowę na jego ramieniu przymykając oczy, aby móc nacieszyć się tą chwilą.

-Czy… Ty masz moją koszulę?

-A co? chciałeś ją włożyć do pracy? – objęłaś Zico w pasie i popatrzyłaś na niego z triumfalnym uśmiechem.

-Chciałem, ale… na razie masz ją na sobie i musisz mi ją oddać.

-No to mi ją zdejmij – zaczęłaś podążać ku sypialni i małymi kroczkami oddalałaś się od chłopaka drocząc się z nim na początek najlżej jak potrafiłaś.

-Kochanie, musisz mi ją oddać.

-No to chodź… nie mam nic pod spodem – posłałaś do chłopaka oczko i zaczęłaś rozpinać górne guziczki od koszuli i nie żartowałaś mówiąc, że nie masz na sobie nic oprócz tej koszuli.

-Nie masz… nic pod spodem?

-Jestem zupełnie naga pod spodem, możesz to sprawdzić, tylko musisz mi zdjąć tą koszulę jeśli tak bardzo ją chcesz – i bingo! Chłopak nie mógł powstrzymać się od tego, aby nie zrobić swojego znanego dobrze Ci cwanego uśmiechu i wyrazu twarzy jak wtedy kiedy leżałaś na łóżku z winogronami a on wszedł w skórzanej kurtce klękając nad Tobą z takim samym wyrazem twarzy jaki robi teraz.

-Chyba wiem co próbujesz zrobić.

-Naprawdę? Oświeć mnie – rozpięłaś koszulę do końca i powoli ukazałaś swoją nagą sylwetkę na co chłopak zagryzł swoją wargę sycząc przy tym.

-Chyba mnie przekonałaś – Zico przestał martwić się o koszulę i zdejmując ją z Ciebie nieco ją rozdarł, ale to było mało istotne dla niego w tamtym momencie bo chciał tylko Ciebie. Oboje upadliście na schody, które prowadziły do sypialni i postanowiliście osłodzić sobie poranek ciesząc się z sobą w jakże namiętny i podniecający sposób.

Nie wiedziałaś jednak tego, że noc jaki i poranek spędzony z Twoim ukochanym był tak naprawdę ostatnim, którym mogłaś się nacieszyć. Byłaś najszczęśliwszą osobą na ziemi do czasu kiedy jedna z osób, którą najbardziej w świecie kochałaś zrobiła Ci największe świństwo jakie tylko było możliwe…



-Nie wierzę, Ty nie czujesz się choć odrobinę winny całej tej sytuacji.

-Mam być winny temu, że chce dla nas, dla Ciebie jak najlepiej? Mam czuć się winny, że się zmieniłem? Mam czuć się winny, że jestem zupełnie inny niż kiedyś? O to Ci chodzi?

-Zachowujesz się jakbyś rozmawiał ze mną na ten temat po raz pierwszy. Cieszę się, że się zmieniłeś, ale.. czasami jednak wolałabym, aby wrócił dawny Zico – usiadłaś bezwładnie na schodku wzdychając cichutko.

-Dawny ja… - chłopak jedynie w chamski sposób pokazał swój głupi uśmieszek kręcąc przy tym głową – dawny ja to przeszłość, poza tym to Ty chciałaś, abym się zmienił więc zastanów się czego Ty w ogóle chcesz.

-Aha, czyli to moja wina?

-Tego nie powiedziałem.

-Ale zasugerowałeś i przestań chodzić w kółko po domu tylko rozmawiaj ze mną normalnie.

-Ale problem tkwi w tym, że ja wiem o co Ci chodzi i niebyt wiem jak z Tobą rozmawiać.

Im dłuższej słuchałaś chłopaka, tym bardziej stawałaś się coraz bardziej bezsilna.

-Powiedziałeś, że zrobiłeś to bo mnie kochasz…

-Bo kocham i zrobiłem to dla Ciebie, zrozum to w końcu.

-Ale gdybym nie postawiła Ci ultimatum nadal byłbyś tamtym człowiekiem, prawda?

-Tamto to już przeszłość.

-Byłbyś czy nie?

-Przestań, już Ci mówiłem, że zrobiłem to z miłości do Ciebie - chłopak zebrał się do wyjścia zostawiając Waszą rozmowę i problemy za sobą.

-Gdzie Ty idziesz? Przecież rozmawiamy..

-Sorry, ale… spieszę się trochę a nasze każde rozmowy zamieniają się w kłótnie co zaczyna być irytujące. Muszę pomyśleć..

-Pomyśleć.. nad czym? – w tamtym momencie wstałaś ze schodka i powoli podążałaś za chłopakiem, którego słowa bardzo Cię zaniepokoiły i zmartwiły.

-Nad wieloma rzeczami, nad nami. Nie czekaj na mnie z kolacją, nie wiem o której będę. Trzymaj się – patrzyłaś na to jak chłopak wychodzi mówiąc Ci zwykłe i wymuszone z siebie ‘’trzymaj się’’. Usiadłaś na szafce odgarniając swoje włosy i rozmyślałaś nad dziwnymi słowami Zico bo nie do końca wiedziałaś co miał na myśli mówiąc tekst typu ‘’muszę pomyśleć’’. Chwyciłaś Wasze wspólne zdjęcie, które leżało na szafce na której siedziałaś. Patrzyłaś na zdjęcie, na którym oboje byliście szczęśliwi a do oczu podeszły Ci łzy, które skapywały na zdjęcie. Czułaś, że puszczają Ci nerwy a swoją złość wyładowałaś rzucając Waszym wspólnym zdjęciem o ścianę a szkło rozprysło się na małe kawałeczki. W pewnym momencie zaczęłaś żałować, że nie ma już dawnego Zico jakim był kiedyś, ale nie miał w głowie tylko pracy, lecz Ciebie i fakt, że palił i czasami wypił, ale szczerze Cię kochał…

Resztę poranka spędziłaś chodząc ciągle w kółko po domu a za moment po prostu bezwładnie siadałaś na kanapie i marzyłaś o tym, aby móc wkraść się do umysły chłopaka i zobaczyć jego myśli, które według Ciebie nie wróżyły niczego dobrego. Chciałaś jeszcze raz na spokojnie porozmawiać z chłopakiem. Siedziałaś z telefonem przed sobą próbując napisać do niego wiadomość, którą co chwilę kasowałaś i pisałaś od nowa wahając się czy wysłać ją czy nie. W głowie miałaś jeden wielki kołowrotek i miałaś ochotę na to, aby chwycić butelkę z alkoholem i zapomnieć o całej rozmowie, która zaszła między Tobą a chłopakiem wcześnie rano.

Nie chciałaś się z nim kłócić czy być skłócona, dlatego zamiast wiadomości chciałaś do niego pojechać. Nie miałaś zamiaru go przepraszać bo niczemu nie zawiniłaś, ale miałaś nadzieję, że kolejna rozmowa, spokojna i szczera rozmowa między Wami coś zmieni… ale tylko tak myślałaś, aż do czasu..

Budynek, w którym pracował Twój ukochany był ogromny, a Zico rzadko, naprawdę bardzo rzadko i raz na kiedy poprosił Cię, abyś czasami mu towarzyszyła, ale to było dla Ciebie mało istotne chociaż czasami i dziwne.

Mijałaś te wszystkie biura czując się trochę dziwnie w takim towarzystwie. Ludzie biegali od pokoi do pokoi z różnymi teczkami, papierami, rozmawiali przez telefon i omawiali swoje plany. Otarłaś delikatnie policzka, które były trochę mokre od łez, które spływały powolutku. Próbowałaś udawać, że wszystko jest w miarę ok, ale Twój świat przewrócił się do góry nogami wtedy kiedy widziałaś swojego chłopaka w objęciach wysokiej blondyny. Patrzyłaś przez szybę, która znajdowała się przy wejściu do każdego biura w tym budynku i czułaś jak pęka Ci serce na widok dziewczyny, która dotyka chłopaka, masując każdą część jego ciała, zdejmując swoją i jego marynarkę i próbuje się do niego przytulać a on nic sobie z tego nie robił i pozwalał jej na wszystko. Nie miałaś ochoty na to dłużej patrzeć. Zrobiłaś trzy kroki w tył wycofując się i po prostu chciałaś uciec stamtąd i zapomnieć to co widziałaś. Byłaś pewna, że chłopak żałuje dzisiejszej kłótni tak jak Ty i przychodząc tutaj miałam nadzieję, że wychodząc dojdziecie do porozumienia zapominając o kłótni. Wybiegłaś z budynku opierając się o szklane drzwi a łzy leciały po Twoim policzku niczym wodospad a w tamtym momencie miałaś ochotę jedynie zapaść się pod ziemię i zapomnieć o całym świecie.



W domu jedynie co robiłaś po powrocie to chciałaś zatopić smutek w butelce wina, które wypijałaś lampka po lampce. Miałaś ochotę spalić wszystkie Wasze wspólne zdjęcia i powiedzieć chłopakowi to co myślisz a byłaś pewną siebie osobą, która nie wahała się, aby powiedzieć co myśli.

Siedziałaś na blacie kuchennym próbując opanować swój płacz. Na przeciwko Ciebie leżały dwie butelki wina a obok nich lampka wina, której nie wypiłaś do końca. Czekałaś na Zico, który nie był świadomy niczego. Po tych kilku minutach czekania na chłopaka usłyszałaś dźwięk kluczy oraz zamykania drzwi. Ty siedziałaś na blacie kuchennym mając głowę spuszczoną w dół zupełnie nie wiedząc co masz zrobić, byłaś totalnie skołowana… i zdradzona.

-Kochanie, tutaj jesteś, szukałem Cię i… - kiedy chłopak próbował zbliżyć się do Ciebie chcąc Cię pocałować Ty odwróciłaś głowę w drugą stronę nie chcąc na niego patrzeć. – ej, jesteś jakaś dziwna…stało się coś? i… Ty piłaś?

-Jeszcze pytasz? – zeszłaś z blatu kuchennego biorąc do rąk lampkę z winem i dokończając ją otarłaś swoje łzy.

-Nie rozumiem… o co chodzi?

-O nic, teraz to już bez znaczenia. Wracaj lepiej do tej swojej dziuni.

-Przestań pić bo zaczynasz gadać brednie i słuchaj jak do Ciebie mówię.

-Zostaw mnie! Jesteś pieprzonym kłamcą, dla którego marnowałam całe swoje życie, idź stąd.

-Co Ci odbiło? Przyjechałem tutaj wcześniej i specjalnie, aby móc z Tobą porozmawiać i przeprosić za to co powiedziałem a Ty… mówisz do mnie coś czego nie rozumiem i do tego jesteś prawie pijana. Powiem mi o co chodzi to porozmawiamy.

-Mam Ci powiedzieć o co chodzi? Z nami koniec.

-Słucham? Zostaw to cholerne wino i zacznij ze mną normalnie rozmawiać.

-Ale przecież ze mną nie da się normalnie rozmawiać, powiedziałeś mi to rano i w ogóle zostaw mnie, nie chcę Cię widzieć wiecej.

-Ale czy ty siebie słyszysz? Porozmawiaj ze mną i wytłumacz mi o co Ci chodzi.

-Idź się kochać ze swoją nową dziewczyną. Skoro lubisz zabawy w pracy to teraz możesz balować do woli, ile Cię podoba bo jesteś wolny – wzięłaś głęboki oddech opierając się o blat i dodałaś – widziałam wszystko. Ciebie, ją w tym biurze, jak rozbierałeś ją wzrokiem a ona obmacywała Cię całego, potem się do Ciebie przytulała i nie chcę wiedzieć co było dalej. Pakuj się i wynoś z mojego życia.

-Ale ja Cię kocham!

-Więc po co bzyknąłeś tą laskę w swoim biurze? Po co to zrobiłeś, dlaczego?

-Wytłumaczę Ci…

-Nie, zostaw mnie, nie mogę na Ciebie patrzeć, nie mogę znieść Twojego widoku, nie potrafię pojąć tego, że jakaś inna dziewczyna Cię dotykała a co gorsze…

-Do niczego nie doszło! Nic się nie wydarzyło.

-Wyjdź stąd, nie podchodź do mnie i wracaj do swojego ‘’luksusowego’’ świata – wybiegłaś z kuchni biegnąć prosto do sypialni. Zico nie chciał dać za wygraną i tak jak czułaś pobiegł za Tobą, ale nie wpuściłaś do środka, nie mogłaś, nie umiałaś…

-Kochanie wpuść mnie, proszę. Wytłumaczę Ci.

-Zostaw mnie – mówiłaś do niego po cichu przed drzwi. Powoli odwróciłaś się plecami i zsunęłaś na ziemię wybuchając płaczem. Jedyne czego chciałaś to to, aby chłopak po prostu zniknął.

-Kochanie… proszę, przecież ja Cię kocham – Zico przyłożył czoło do drzwi błagając Cię o szansę. Widząc, że nie reagujesz na jego prośby w jego oczach po raz pierwszy w życiu pojawiły się łzy.

-Idź, zostaw mnie, proszę… idź sobie… i nie wracaj więcej– zraniona siedziałaś na podłodze przy drzwiach błagając po cichu chłopaka, aby sobie poszedł. To jedyne czego chciałaś w tamtym momencie. Zico ociera łzy swoją białą koszulą i powoli wycofywał się od Waszej sypialni. Chwycił jedno z Waszych zdjęć schodząc na dół gdzie chwycił po drodze swoją marynarkę i wybiegł z domu, tak jak prosiłaś.

Ty ciągle płakałaś na podłodze w sypialni i przez moment żałowałaś, że go wyrzuciłaś, ale wiedziałaś jedno – nie zapomnisz o tym tak szybko jak tego chciałaś a wiedziałaś, że przekonasz się o tym dopiero w następnych dniach.



Minął tydzień odkąd nie widziałaś chłopaka. Wszelkimi sposobami chciałaś o nim zapomnieć, ale jak miałaś to zrobić skoro dzień w dzień męczył Cię swoimi wiadomościami, telefonami i przychodzeniem do domu błagając Cię o szansę i o rozmowę. Widziałaś chłopaka na każdym kroku. Czułaś jego zapach w całym domu a niektóre rzeczy przypominały Ci o nim dzień w dzień. Wspólne zdjęcia, które leżały na półkach i które chciałaś zniszczyć, ale z drugiej strony… przecież dalej go kochałaś i wymazując go ze swojej pamięci sprawiałaś sobie jeszcze większy ból. Czułaś się w jak w jakiejś nieszczęśliwej komedii, która nie ma końca. Nie miałam pojęcia gdzie Zico się znajdował i u kogo, nie obchodziło Cię to, ale jednak myślałam o tym i ciągle, w każdej sekundzie płacząc przy tym i modliłaś się, aby zapomnieć o nim.



-Biorę tylko parę swoich rzeczy, po resztę…. Po resztę przyjdę kiedy indziej, chociaż to już bez znaczenia – tego dnia Zico ubłagał, aby mógł przyjść po kilka swoich rzeczy. Nie chciałaś się na to zgodzić, ale jakby nie patrzeć mieszkał z Tobą w tym domu i były tutaj wszystkie jego rzeczy, tylko dlatego się zgodziłaś.

-Bierz co chcesz, mnie to nie interesuje już – stałaś oparta o ścianę obok drzwi wejściowych, chłopak rzucił torbę na podłogę przyglądając się Tobie przez cały czas. Nie patrzyłaś na niego, ale próbowałaś wyobrazić sobie jego twarz kiedy na Ciebie patrzył.

-Proszę Cię – Zico chcąc dotknąć Cię w policzek, aby poczuć ponownie Twój delikatny dotyk Ty uniosłaś dłoń i nieco odepchnęłaś go od siebie odsuwając się od ściany. – nie rób tego, przecież ja Cię kocham, Ciebie nie ją, proszę Cię…

-Już Ci nie wierzę.

-Co mam jeszcze zrobić? Paść na kolana i błagać Cię o jeszcze jedną szansę? Przecież ja Cię kocham, dlaczego to robisz?

-Zabieraj swoje rzeczy i idź już. Nie łódź się więcej, to koniec. – w oczach Zico pojawiły się łzy, które ukrywał przed Tobą. Wyszedł tak jak tego chciałaś oglądając się jeszcze za Tobą. Widział zrozpaczoną Ciebie i nie chciał ranić Cię swoją obecnością i po prostu odjechał płacząc za kierownicą.

Chłopak zatrzymał się u swojego kumpla a pierwsze co zrobił po powrocie to chwycił butelkę alkoholu siadając na podłodze i wypijał po trochu zatapiając swoje łzy. Rozpiął koszulę a łzy spływały nie tylko po jego policzkach, ale również klatce piersiowej.

-Przecież ja Cię kocham… - szeptał sam do siebie robiąc kolejny łyk alkoholu.

-Stary, ogarnij się wreszcie i zrób coś ze sobą.

-Co mam ze sobą zrobić? Chcę ją odzyskać z powrotem, słyszysz? Ja ją kocham.. – Zico krzyczał zapłakany do swojego kumpla, który usiadł na swoim łóżku pochylając się nad zapłakanym chłopakiem.

-Stary, jesteś facetem, tak? Pokaż, że masz jaja do cholery i po pierwsze, nie odzyskasz jej jeśli będziesz tutaj tak siedział a dwa – przestań pić, nie pamiętasz dla kogo się zmieniłeś? Myślisz, że ona byłaby zadowolona gdyby zobaczyła Cię w takim stanie?

-No.. no nie…

-Więc posłuchaj mnie, ogarnij się, rusz.. dupę i rób to co masz zrobić. Kochasz ją tak?

-No tak, ale ona nie chce ze mną rozmawiać.

-Przestań ryczeć i odstaw tą butelkę. Teraz, wstajesz , robisz ze sobą porządek i masz zrobić wszystko, aby ją odzyskać, przecież tego chcesz, prawda?

-Niczego innego nie pragnę.

-Ruszaj tyłek i zrób to co masz zrobić. Nie wiem jak to zrobisz, w tym już Ci nie pomogę, ale zdobądź z powrotem jej serce, tylko musisz się postarać. Jasne? – Zico mimo tego, że płakał wiedział, że nie może siedzieć bezczynnie i nic nie zrobić – zrozumiałeś mnie czy nie?

-Tak… tak.

-Więc zrób to jak mężczyzna i odzyskaj ją…



Po spotkaniu z Zico byłaś totalnie rozbita i zrozpaczona. Mimo, iż na zewnątrz padał deszcz Ty nie mogłaś usiedzieć w domu, w którym było mnóstwo wspomnień związanych z Tobą i chłopakiem. Wyszłaś na orzeźwiające powietrze nie wiedząc tak naprawdę gdzie i dokąd idziesz. Wsadziłaś dłonie do kieszeni od Twojej bluzy i szłaś przez ulice, których nawet nie znałaś. Nawet po drodze nie mogłaś powstrzymać się od tego, aby nie płakać. Chodziłaś w deszczu i wycierałaś swoje łzy myśląc o chłopaku, którego wciąż kochasz i… nadal Ci na nim zależało, ale czułaś się zraniona i zdradzona i nie widziałaś szansy na to, aby cokolwiek naprawić pomiędzy Tobą a nim.

Nie byłaś skupiona na tym gdzie idziesz, nie patrzyłaś przed siebie a jedynie widziałaś przed swoimi oczami tylko chłopaka. Przechodząc przez ulicę miałaś głowę spuszczoną w dole i splatałaś swoje dłonie. Nie widziałaś nawet tego, że przechodząc przez ulicę zatrzymał się zaraz przed Tobą samochód. Otarłaś swoje policzka spoglądając w stronę auta, z którego po chwili wysiadł chłopak o którym ciągle myślałaś. Widząc go chciałaś jak najszybciej zniknąć, abyś nie musiała go oglądać, jednak chłopak był zmotywowany rozmową z kumplem i nie chciał się tak łatwo poddać.

-Zaczekaj… - stanął przed Tobą torując Ci drogę na wszystkie sposoby.

-Odwal się ode mnie, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Wracaj do swojej blondi a mnie zostaw w spokoju.

-Nie, nigdzie nie pójdziesz dopóki mnie nie wysłuchasz.

-Nie będę z Tobą gadać.

-Będziesz… proszę Cię, pozwól mi, daj mi minutę, jeśli nie będziesz chciała mnie widzieć, po prostu zniknę, więcej mnie nie zobaczysz, ale przed tym zanim podejmiesz decyzję, daj mi coś powiedzieć, błagam Cię… - wahałaś się czy wysłuchać Zico czy jednak nie. Zgodziłaś się tylko dlatego, bo naprawdę go kochasz.

-Minuta i ani sekundy dłużej.

-Wiem, że już to mówiłem, ale ja naprawdę nic nie czuję do tamtej dziewczyny. Słyszysz? Do niczego między nami nie doszło, wtedy.. to było jakieś chore nieporozumienie a ona wykorzystała sytuację, e byłem przybity. Wiem, że w przeszłości nie byłem perfekcyjny, ale nigdy bym Cię nie zranił. Tamta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy, nie kocham jej, kocham Ciebie i tylko Ciebie, proszę uwierz mi, proszę.

-Ja już nie wiem w co mam wierzyć. Widziałam Cię wtedy z nią, jak się tuliliście, obściskiwaliście i nie wiem co się stało kiedy wyszłam.

-Nic się nie stało… nic nie zaszło…

Ty usiadłaś na masce samochodu nadal płacząc a on stał oparty o bok swojego samochodu.

-Modliłam się, aby zapomnieć o Tobie. Kochałam Cię i kocham nadal, ale myślenie o Tobie sprawiało mi ból a ja nie chciałam cierpieć, chciałam tylko świętego spokoju…

-Proszę Cię, wybacz mi. Dla Ciebie nawet będę w stanie rzucić tą cholerną pracę, tylko mi wybacz. Nie poradzę sobie bez Ciebie, nie widzę życia bez Ciebie. Błagam Cię… nie przekreślajmy tego co przeżyliśmy razem przez tyle czasu… proszę… - wstałaś z maski samochodu odwracając się do chłopaka. Spojrzałaś w górę myśląc przez moment co powinnaś zrobić. Zico wolnym krokiem podszedł do Ciebie patrzą Ci prosto w oczy i czekał na Twoją odpowiedź. – powiedz coś… ja Cię naprawdę kocham, chcę być z Tobą do końca życia, tylko daj mi szansę…

-Ja też Cię kocham – Zico stał nieco rozpromieniony po czym nie wahając się ponownie mógł chwycić Cię za policzka i złączyć Wasze usta w pocałunek. Nie przeszkadzał Wam deszcz, ani to, że inne samochody zaczęły trąbić na Was, wtuliłaś się w chłopaka odwzajemniając pocałunek, który trwał dłuższą chwilę. Brakowało Ci tego, chciałaś z powrotem poczuć jego dotyk, który był lekarstwem na wszystko i tak naprawdę wiedziałaś, że i Ty nie wyobrażasz sobie swojego życia bez niego. Po paru sekundach zaprzestałaś całować i spojrzałaś na niego mówiąc tylko :

-Ostatni raz… kolejnej szansy nie będzie – schowałaś głowę w zagłębieniu szyi swojego chłopaka tuląc się do niego i fakt, że na zewnątrz było zimno, tak przy chłopaku czułaś ciepło.

-Nigdy Cię nie skrzywdzę… nigdy, przysięgam.

-Pocałuj mnie – Zico z uśmiechem na twarzy przybliżył się do Ciebie całując Twoje chłodne usta, które z każdą sekundą robiły się coraz bardziej gorące dzięki temu jedynemu chłopakowi. Dałaś mu szansę, która była jego ostatnią i uwierzyłaś, że kocha tylko Ciebie.


♥ HARI & NANA ♥

Komentarze

Popularne posty