"Szczęśliwe zakończenie"

Nadszedł w końcu wielki dzień comebacku Hari xD Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy ;**


Główne postacie: Ty, Ilhoon, Jinyoung
Gatunek: romans
Opis: Dzięki swoim wyśmienitym oceną wylądowałaś w najlepszym liceum w mieście. Wszystko wygląda pięknie, chodzisz z najlepszym chłopakiem, genialnie się uczysz... no może poza biologią, dlatego dyrektor rozporządził, że musisz chodzić na korepetycję do chłopaka, którego wręcz nienawidzisz od najmłodszych lat. Jak to się wszystko dalej potoczy?


Cały pokój wypełnił irytujący dźwięk budzika. Na oślep trafiłam ręką i wyłączyłam to ustrojstwo zesłane z piekieł.
- Jeeeeszcze pięć minuuut... - wymamrotałam przewracając się na drugi bok. Wtuliłam się w poduszkę, otuliłam się szczelniej cieplutką kołdrą i... I zadzwonił kolejny budzik.
-Aich... Chincha... - pisnęłam poirytowana i wyskoczyłam z łóżka. Już od przeszło dwóch tygodni muszę wstawać aż cztery godziny wcześniej niż zwykle. Kto by pomyślał. To się staje na prawdę męczące. Tym bardziej mam mniej czasu na sen, gdyż, iż, ponieważ mam zajęcia do późnego wieczora. Co prawda mam szkołę od 14-20, ale trochę czasu mija zanim do niej dojadę, a tym bardziej wrócę. Cóż, ale czego się nie robi dla dobra swojej przyszłości. Ale wracając... Jest dopiero 10, a ja już muszę lecieć do szkoły. Dlaczego? Bo wzorowa uczennica mająca najlepsze oceny w szkole, ma zagrożenie z biologii. Dyrektorowi za bardzo się to nie podobało i 'załatwił' mi korepetycje. U kogo? U chłopaka, którego wręcz nie cierpię. Dlaczego? Od podstawówki rywalizujemy o najlepsze oceny. O bogowie, jak mnie kłuje to jego poczucie satysfakcji malujące się na twarzy, kiedy codziennie z rana wchodzę do biblioteki. Aich... Chincha... Mam ochotę go zamordować. Nigdy za nim nie przepadałam, on zresztą za mną też. Coś w tym dziwnego? Skądże. Ja nie widzę w tym nic dziwnego. Aich...
Wbiłam się szybko w mundurek. W naszej szkole obowiązywały mundurki niczym wyjęte z mangi. Dziewczyny wiecznie musiały mieć na sobie białe koszule, bądź sweterki, plisowane spódniczki w kratkę i resztę mniej, czy też bardziej ważnych rzeczy takich jak czarne krawaty, jasne zakolanówki ect. Z kolei chłopcy mieli do wyboru... Phi.. Żaden mi tu wybór... Biała koszula, granatowe spodnie i marynarka, no i krawat. Nudne mundurki w bardziej nudnej szkole. Gdyby pozwolili nam ubierać się tak jak nam się podoba, byłoby zdecydowanie lepiej. Chociaż ja i tak łamię część zasad obowiązujących w ubiorze uczniów. Zamiast pantofelków noszę czarne trampki, albo martensy, zależnie od pogody. Zwykle i tak nie noszę marynarki, tylko ten nieszczęsny sweter, choć nie raz zdarzało mi się zakładać koszulki w neonowych odcieniach. Cóż, reszta zgadza się z zasadami, co mnie strasznie boli.
W biegu chwyciłam torbę, klucze i wybiegłam z domu wbijając się w mój malutki, niesamowicie mały samochód. Standardowo mijałam te same budynki, te same sklepy, ten sam las i jechałam na zadupie, na którym stała moja szkoła. Niezależnie od tego jak bardzo nienawidziłam tej budy i ludzi do niej chodzących byłam zmuszona uczęszczać do niej. Ciężkie jest życie uczennicy na stypendium w szkole dla dzieci bogaczy.
Zajęłam swoje standardowe miejsce na parkingu (na samym końcu, bo gdzieżbym śmiała parkować z przodu, przecież jestem dziewczyną z plebsu). Już i tak byłam spóźniona...
Wleciałam jak burza do biblioteki biegnąc w kierunku naszego stałego miejsca nauki. Aigoo... Dlaczego on zawsze musi siedzieć na końcu sali?
- Dziesięć minut spóźnienia - mruknął unosząc głowę znad zegarka. - Znowu.
- Moja wina, że mieszkam tak daleko?!
- Znów ta sama wymówka. Trzeba wcześniej wstawać.
- Nie ma mnie kto budzić.
- Wiesz, jest takie urządzenie jak budzik, nie mów mi, że tego też nie wiesz... Ohh... Widzę, że Kopciuszek stracił swojego księcia.
- Nie wtryniaj się do mojego życia prywatnego. Nie powinno Cię to obchodzić, jesteś tu tylko po to, by uczyć mnie biologii.
- Czyżby?
- Sugerujesz coś?
- Skądże. Zaczynajmy, bo znów nie zdążymy z materiałem.
Te dwie godziny ciągnęły się w nieskończoność. Materiał, który przerabialiśmy był tak niemiłosiernie nudny, że aż odechciewało mi się żyć na tej planecie.
- No więc powiedz mi teraz co to jest libacja.
- Ahhh... No... To jest...
- Znowu nic nie wiesz? Jak Ty masz zamiar zdać perfekcyjnie egzaminy, jak nawet nie wiesz co to jest libacja? Kobieto, weź Ty się w końcu w garść!
Trzepnął podręcznikiem o stół, wstał przewracając krzesło i po prosty wyszedł z biblioteki wręcz kipiąc złością. Aż mnie zamurowało. Nigdy się tak nie zachowywał. Zwykle jak czegoś nie wiedziałam, wyśmiewał się ze mnie, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Ale żeby na mnie wrzeszczeć? Żeby mnie karcić? Nigdy czegoś takiego nie było. No nigdy!
Pozbierałam wszystkie podręczniki i poodkładałam je na półki. Ciekawe, czy jebnie focha i nie nie będzie go w poniedziałek na naszych korkach. A to mała menda... Ugh... Ale się wkurzyłam. Jak śmiał podnosić na mnie głos. Aż mi się zbiera na wymioty, kiedy pomyślę, że muszę patrzeć na jego twarz przez wszystkie lekcje... Brr...
Gdy tylko spojrzałam na zegarek, zauważyłam, że w sumie wyszedł równo z końcem naszych zajęć. Spakowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam na korytarz. W szkole już pojawili się ci, których nienawidzę. Kolejny dzień na zajęciach, gdzie już wszystko wiem. Właściwie to po co mi ta szkoła, skoro posiadam całą wiedzę...
- Annyong księżniczko... - no tak jest tylko jedna osoba, którą 'znoszę' w tej szkole...
Obróciłam się i stanęłam na palcach by pocałować mojego skarbeńka, Jinyounga. Jest on jedynym, normalnym chłopakiem 'z wyższych sfer'. Być może dlatego z nim jestem. Co prawda nie długo, bo dopiero trzy miesiące, ale na prawdę go szanuję i bardzo lubię.
- No witaj mój książę.
- Jak dzisiaj poszły Ci korki z Ilhoonem?
- Tragicznie. Wkurzył się na mnie, zaczął się drzeć, bo nie potrafiłam powiedzieć co to jest libacja. Ugh.. Nienawidzę gościa...
- Gdzie on jest? Jak ja go dorwę. Nikt nie będzie podnosił głosu na moją księżniczkę.
- Ahh... Zapomnij o tym. Może ma napięcie przedmiesiączkowe - zachichotałam cicho.
Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. A ja biedna musiałam udawać, że z ogromnym zainteresowaniem słucham naszych profesorów. Na szczęście jest już koniec. Weekend i te sprawy. Wolność od Ilhoona... Właśnie. Nie widziałam tego muflona na lekcjach. Aż tak się na mnie wkurzył, że zwiał z lekcji? Ohho.. Widzę, że ktoś tu ze mną przegrał w kwestii obecności na lekcjach.
Wyszłam z budynku szkoły i jakoś wlokłam się w kierunku samochodu. O maskę mojego malutkiego, czerwonego garbuska stał oparty Jinyoung. Ahh... Jaki piękny widok.
- Mogę dzisiaj do Ciebie wpaść? - podszedł do mnie oplatając dłonie wokół moich bioder.
- Czemu nie.
- No to jedziemy - wyciągnął kluczyki z mojej torebki i usiadł za kierownicą. Czasami jest na prawdę nieprzewidywalny. Rozsiadłam się na miejscu pasażera. Długo nie potrwało zanim zaparkował na podjeździe do mojego domu. Jechał jak wariat. Mogę się założyć, że po drodze pewnie złamał wszystkie możliwe przepisy.
Wzięłam torebkę z tylnego siedzenia i wysiadłam razem z nim z samochodu. Jak prawdziwy gentleman otworzył mi drzwi. Zawsze mi się to podobało. Zwykle tylko tata otwierał mi drzwi, ale odkąd wyjechał z kraju do pracy skończyło się to przyjemne uczucie księżniczki.
- Jesteś głodna? - zerknął na mnie odwieszając mój płaszczyk na wieszak.
- To ja powinnam się o to zapytać, Ty jesteś moim gościem - zaśmiałam się cicho.
- Ale Ty jesteś moją księżniczką, więc?
- Nie jestem. Jadłam w szkole.
Weszliśmy do salonu i od razu opadłam na kanapę, a on obok mnie. Zaczął coś grzebać w swojej torbie, aż w końcu wyciągnął butelkę wina.
- Nosisz alkohol do szkoły? Nie ładnie - zaśmiałam się mierzwiąc mu włosy.
- Aaa.. No.. Miałem nadzieję, że wypijesz to ze mną.
- W szkole?
- No... nie. Teraz.
- Widzę, że sobie zaplanowałeś ten wieczór.
- Umm... - jego policzki pokryły śliczne rumieńce. Słodki! Delikatnie przyłożyłam dłoń do jego policzka gładząc go lekko. Uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy. - Gdzie idziesz?
- Po kieliszki.
Trochę zajęło mi szukanie ich. Znowuż, aż tak często ich nie używam, tudzież nie pamiętam nawet gdzie je chowałam. Ale w końcu znalazłam, to najważniejsze.
- Zguby odnalezione - z uśmiechem postawiłam kieliszki na stole i nalałam do nich wina. Jinyoung kombinował coś przy radiu, a po chwili pokój wypełniła słodka, delikatna i romantyczna melodia. Ohh... wiedział, jak zadbać o klimat.
- One shoot? - patrzył na mnie z uśmiechem podając mi kieliszek. Skinęłam lekko głową i opróżniłam kieliszek za jednym razem.
Siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w piękną muzykę. Jego dłoń zaczęła po woli wędrować po moich udach, w górę.
- Niee.. misiu... - odsunęłam jego dłonie, patrząc na niego wymownie.
- Czemu?
- Po prosu nie. Nie mam ochoty. Poza tym...jeszcze nie teraz, nie dziś.
- Ahh... już mam tego dosyć! Za każdym razem tylko "Nie teraz.", "Nie dziś." Może najlepiej będzie jak po prostu zerwiemy. Tak, tak będzie najlepiej.
Zerwał się z kanapy i wyleciał z mieszkania. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Wciąż nie mogłam zrozumieć co tak na prawdę się stało. Zostałam wykorzystana... Niee... to niemożliwe... a może...

Aich chincha, wciąż nie mogę przestać myśleć, że zostałam wykorzystana.
Z głową pochyloną patrzyłam jak maleńkie kropelki łez rozbijają się o drewnianą podłogę. Starałam się wyłączyć całkowicie myślenie. Nie chciałam jeszcze bardziej się ranić moimi, durnymi przemyśleniami. Zacisnęłam mocno ręce w pięści, aż pobielały mi knykcie.
- Dziewczyno.. Weź się w garść, to nie pierwszy raz kiedy tak się dzieje.. - pociągnęłam lekko nosem ocierając łzy z policzków. - Już dawno powinnaś się na to uodpornić...
Położyłam się w łóżku, tępy wzrok wbijając w niewielkie pęknięcie na suficie...
Każdy dzień dłużył się w nieskończoność. Parę dni po mojej ciągłej nieobecności telefon bez przerwy dzwonił. Nie miałam ochoty schodzić na dół, by go wyłączyć. Po prostu to zignorowałam. Bateria w końcu padła.
Zerwanie z Jinyoungiem zrobiło ze mnie wrak człowieka. To żałosne, bo nawet jestem tego światoma i nic z tym nie robię. Coraz gorzej jest mi to wszystko znieść. Wcześniej miałam komu wypłakać się na ramieniu, a teraz.. W pobliżu nie mam nikogo. To smutne...
Ostatecznie wywlokłam się z łóżka. Związałam tylko włosy w koka, by nie było widać, że już dłuższy czas ich nie myłam. Wyszłam z domu w tych dresowych spodniach i rozciągniętym swetrze, ale nie obchodziło mnie to jak teraz wyglądam. Miałam po prostu ogromną ochotę, żeby się najzwyklej w świecie.. najebać...
- _____!
- Kto może mnie wołać? Przecież nikt się mną już nie interesuje..
- _____! - kolejny krzyk, a ja znowu go zignorowałam. Szłam przed siebie do najbliższego baru. Najwyższy czas zatopić smutki w alkoholu...
Leciał kieliszek, za kieliszkiem, już nawet ich nie liczyłam. Nie byłam w stanie.
Jestem pewna, że chłopak, który mnie wołał przyszedł tu za mną, ale mam to w głębokim poważaniu. A niech se tu siedzi. Niech się patrzy. Niech robi co chce. Mam to gdzieś...
Podniosłam się z miejsca lekko się zataczając, już czułam jak lecę na podłogę, kiedy ktoś mnie złapał.
- _____, co Ty do jasnej cholery wyprawiasz? - szepnął cicho. To ten sam głos, jestem pewna. Uniosłam z wielkim trudem ciężkie powieki.
- Ilhoon? - wybełkotałam cicho. - Cotyturobisz?
- Martwiłem się o Ciebie...
Pewnie jakbym była trzeźw te słowa zadziałałyby na mnie mocniej, co nie zmuenia faktu, że aż troszkę oprzytomniałam. Szliśmy w kierunku mojego domu... chyba, a ja wciąż się zastanawiałam jakim cudem osoba, która nienawidzi mnie najbardziej na świecie może się o mnie martwić. To takie kłopotliwe. Skrzywiłam się lekko.
- Coś się stało? Mdli Cię?
- N-nie, jestok... Chyba... Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczegoprzyszedłeś, przecieżmnienienawidzisz..
- Nie nienawidzę. Wkurzało mnie to, że spotykałaś się z największym bałwanem w szkole.
- Aletymnienieznosiszodprzedszkola...
- Z mężczyznami tak jest, kiedy nie potrafią okazać swoich uczuć - mruknął cicho pod nosem, pocierając kark.
Jakie znowu uczucia... Nogi się pode mną załamywały, ledwie mogłam na nich ustać.
Zatrzymał się i kucnął przede mną.
- Wskakuj.
- Co?
- Wskakuj powiedziałem. Ledwie idziesz.
Niepewnie uwiesiłam mu się na szyi. Wstał i niósł mnie do domu. Całe szczęście nie będzie musiał mnie długo dźwigać, bo byliśmy już bliziutko.
- Daj klucze - mruknął opierają się o framugę drzwi.
- Co?!
- Coś nie tak ostatnio z Twoim słuchem?
Wyciągnęłam z kieszeni klucz i podałam mu go.
- Postawmnie, poradzęsobiesama.
- Ani mi się śni.
Po chwili losowania klucza otworzył drzwi i wniósł mnie do środka.
- G-gdzieidziesz?
- Do Twojego pokoju.
- Skądwieszgdziejest?
- Przeczucie. Przestań w końcu zadawać mi idiotyczne pytania.
- Nee.. - przytaknęłam cicho opuszczając ciążącą mi głowę. Byłam wymęczona, chciałam po prostu położyć się i zasną, może i nawet nigdy się nie obudzić, ale to niemożliwe.
Położył mnie i okrył szczelnie kołdrą. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu. Niezręczność panująca w pokoju, aż mnie skręcała od środka...
Pochylił się nie odrywając wzroku od moich oczu i... i pocałował mnie. Fala gorąca jaka oblała moje ciało.. nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Nawet przy tamtym bałwanie. Jego usta delikatnie muskały moje, a ja po prostu leżałam z otwarytmi szeroko oczyma, nie wiedząc co zrobić. Nagle spojżałam na niego od innej strony. Cała kotara stworzona z nienawiści opadła jak za dotknięciem magicznej różdżki, albo raczej magicznego pocałunku. Żyłam cały czas go nienawidząc, chociaż tak na prawdę czułam co innego. To.. to jest w pewnym stopniu przerażające... Odwzajemniłam niepewnie pocałunek i wszystko jakby odbróciło się o 180 stopni. Patrzyłam na niegi lekko się krzywiąc, kiedy przerwał ten słodki pocałunek.
- Śpij dobrze _____ - szepnął całując delikatnie moje czoło. Wstał i ruszył w kierunku drzwi, ale jeszcze zdążyłam złapać go za nadgarstek.
- Wae?
- Nie odchodź... - lekko zawstydzona uciekałam od niego wzrokiem. - Zostań ze mną ten jeden raz...
- Arasso - położył się obok mnie zamykając w swoich ramionach.
- No proszę. Jaka szybka, już ma chłopaka - Jinyoung parsknął gdy tylko zobaczył nas idących za rękę przez dziedziniec szkoły.
- Zignoruj go, słyszysz? - Ilhoon ścisnął lekko moją dłoń. Nie pozwolił mni spojrzeć w jego kierunku. - Po prostu go zignoruj.
Do końca roku szkolnego byłam wręcz dręczona przez Jinyounga. Całe szczęście, że Ilhoona był przy mnie i mnie wspierał, bo inaczej na pewnio nie wytrzymałabym z nimi wszystkimi psychicznie. Dzięki niemu też udało mi się zdać biologię na 5, teraz spokojnie dostanę się na dobre studia. Spotkało mnie szczęśliwe zakończenie, jak w bajkach.

Komentarze

  1. No doczekałam się, no!
    Dziękuję Hari <3
    Ale i tak cię nienawidzę za to, że zrobiłaś z Jinyounga największego bałwana :(
    Mogłaś z Ilhoona XD
    Ale tak, to całe opowiadanie super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był to szczerze powiedziawszy losowy wybór, jeśli chcesz to mogę to zmienić ^^

      Usuń
    2. Nie będę taka wredna XD
      Po prostu Jinyoung jest dla mnie bardziej pasujący na grzecznego i inteligentnego chłopca, a Ilhoon na takiego "swag".
      Ale to Twoje opowiadanie, więc niech tak zostanie. Straciłoby tą "magię Hari" :3

      Usuń
    3. Ommm... 'magię Hari' ♥ Jak to słodko zabrzmiało ^o^

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty