"Tajemniczy nieznajomy"



Tak, wiem, jest ogrom literówek, ale poprawię je jak będę miała dostęp do laptopa. Żywię ogromną nadzieję, że te 'drobne' błędy nie zepsują Wam przyjemności w czytaniu scenariusza. 
Mówiłam już, że Was kocham? ♥


Główne postacie: Ty, Jongin, Zitao
Gatunek: komedia, romans, erotyka
Opis: Tajemniczy nieznajomy sprawił, że Twoje życie toczy się teraz wokół niego. Czy jednak uda  Ci się go poznać?


Stałam przed półką w sklepie i zastanawiałam się nad wyborem sałaty. Serio, wielkie wyzwanie. Niby wszystkie wyglądają tak samo, ale... cholera, nad czym ja się zastanawiam. Chwyciłam pierwszą lepszą główkę sałaty i ruszyłam dalej. Zapewne dzisiaj wieczorem mój "ukochany, jedyny, najdroższy przyjaciel" znów wbije mi do domu na kolację. Mam już tego po woli dosyć. No kurcze, czy mój dom jest jakimś domem pomocy społecznej? Już od kilku tygodni cała sytuacja na okrągło się powtarza. Na początku przyleciał do mnie z podkrążonymi oczyma. Wyglądał jak zombie, jak wrak człowieka. W ciąż nie potrafię w to uwierzyć, ale został rzucony przez dziewczynę. PRZEZ DZIEWCZYNĘ! Serio, on zwykle zmienia laski co trzy dni, a tu popadł w depresję z powodu dziewczyny! Ale szkoda, był kompletnie w niej zakochany. To na prawdę rzadkość, żeby mój "ukochany, jedyny, najdroższy przyjaciel" pałał miłością do jakiejś laski. Co racja, dziewczyna okrutnie z nim zerwała, a raczej została przyłapana na pieprzeniu się z innym facetem... Tsaa... sama bym prędko się po tym nie pozbierała, dlatego 'cierpliwie' znoszę jego odwiedziny co wieczór.
Aich.. kompletnie zapomniałam o... Oooo... O cholera. Zamurowało mnie. Stałam na środku przejścia patrząc się jak idiotka na mężczyznę, który przebierał w rzodkiewkach. Boże~! Jaki cud. To nienaturalne być takim przystojnym. Przytkało mnie... Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Miał na sobie czarne, skórzane rurki, czarną bluzę z wielkim logo adidasa z motywem panterki, szary płaszcz i ciemne buty (znów panterka). Włosy misternie ułożone w a la artystycznym nieładzie. Omm... na niego nie idzie się nie gapić. Westchnęłam cicho i cały czas podążałam za nim wzrokiem. Odważyłabyś się dziewczyno i podeszła do niego, a nie tylko się gapisz. Skarciłam sama siebie w głębi duszy. Ale tak na prawdę myśl o tym, że miałabym do niego zagadać paraliżowała mnie od środka. Ciekawe, czy ma dziewczynę... Pokręciłam głową odrzucając od siebie tę myśl. Przecież ja nawet go nie znam... Ooo... jęknęłam cicho, zawiedziona. Straciłam go z wzroku. Rozejrzałam się dookoła. Nic. Przeszłam, zaglądając w każdą alejkę. Nadal nic. Aigoo... Uroczyści ogłaszam, iż jestem najbardziej żałosną istotą na ziemi. Idę się powiesić.
Wyprana z emocji pchałam wózek do kasy. Już odechciało mi się wymyślać, kupować nie wiadomo co. Dziś mój "ukochany, jedyny, najdroższy przyjaciel" będzie musiał poradzić sobie sam. Oficjalnie mam doła. Czekałam, aż ekspedientka podliczy moje zakupy i w końcu wyszłam, a raczej wytoczyłam się z marketu podążając w kierunku mojego mieszkania.

Rzuciłam zakupy na blat i rzuciłam się na kanapę w salonie. Umieram~! Jestem beznadziejna, jestem żałosna, jestem do niczego, jestem nędzna, bublowata, do bani, jestem, kurna, dotknięta kryzysem. Tak. Kryzysem uczuciowym. Jak do jasnej cholery można zakochać się w mężczyźnie, którego pierwszy raz widziało się na oczy... w sklepie... z daleka... nie widząc jego twarzy... nie wymieniając zdań i spojrzeń. UMIERAM~!
Wrzasnęłam w poduszkę uderzając rękami i nogami w kanapę.
Ugh.. jak ciężko.
- Złaś z mojej dupy~! - wrzasnęłam próbując się podnieść. - Jongin, mówię coś do Ciebie~! Aich.... Aaa...Ałaa... - załkałam i w końcu zszedł ze mnie. Usiadłam zgarbiona patrząc na niego wrogo.
Czemu zawsze nasze uczucia są sprzeczne? Zawsze kiedy mam doła on niemalże promienieje szczęściem.
- Coś taki uchachany? - warknęłam nie odrywając od niego wrogiego wzroku.
- Coś taka nabuzowana? - dźgnął mnie w bok. Boli. Nie lubię kiedy tak mi robi. Niby już jest za nami dziewiętnaście lat przyjaźni, ale wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Wciąż tak samo mnie to irytuje i wciąż mam taką samą, nieopisaną ochotę przywalenia mu w ten 'słodki' ryjek.
- Dlaczego jesteś dzisiaj tak wcześnie? - odsunęłam się trochę od niego, ale on znów się przybliżył.
- Czemu ciągle pytasz?
- Dlaczego nie odpowiadasz?!
- Uchachany? Coś wymyśliłem. Dlaczego tak wcześnie? No bo coś wymyśliłem. Idealny plan, mówię Ci. Spodoba Ci się...
- Zaczynam się bać - przerwałam mu, ale jakby nie zwracał na to uwagi.
- ... Spójrz ja jestem samotny, ty jesteś samotna i najwyraźniej teraz jeszcze zraniona, czemu by jakoś tego nie wykorzystać i coś... zrobić? - cały czas niebezpiecznie się do mnie przybliżał. - No bo wiesz...
- Coś taka nabuzowana?! Wkurzyłeś mnie. Nie licz na seks. Dzisiaj ty gotujesz. Ja umieram - warknęłam i zatopiłam twarz w poduszce... Cholera, panterka... Jęknęłam żałośnie. Dlaczego musiałam kupować takie poduszki? Nie mogłam wziąć jakiś innych? Na przykład w zeberkę, albo cholera jakieś jednolite.
- Co się stało? - zaczął delikatnie miziać mnie po plecach opuszkami palców. Jednak te dziewiętnaście lat przyjaźni coś daje. Przynajmniej wie, czym można mnie uspokoić. Skuliłam się lekko. Po jaką cholerę się mnie o cokolwiek pyta, jeśli doskonale wie, że wyłączam się kiedy ktoś mnie mizia po plecach.
Zamknęłam oczy i aktualnie, na spokojnie starałam się ogarnąć całą sytuację. Trochę to boli. Nie mizianie oczywiście, ale to pieprzone spotkanie. Znaczy się... nie ważne. Oczywistym jest o co mi chodzi. Załamię się... zaraz... ja już się załamałam. Aigoo...
Odsunęłam rękę Jongina i usiadłam na przeciwko niego twarzą w twarz.
- Szykuj się na porażającą historię... - zaczęłam, jakbym opowiadała mu horror, dodatkowo gestykulując dłońmi jakieś niezidentyfikowane kształty.
- Zgwałcili Cię?! - wrzasnął, a jego oczy przybrały wielkość spodków od filiżanek.
- Śmieszny jesteś?
- Dobierali się do Ciebie?
- Przestań?
- Okradli Cię?
- Zamknij się! Ja tu opowiadam... Jest taki chłopak...
- A jednak Cię zgwałcili - pokiwał głową z poważną miną.
- Aich... chincha...Zamknij się! - warknęłam. Policzyłam do dziesięciu, żeby się uspokoić. - No więc jest taki chłopak. Spotkałam go dzisiaj w sklepie. Swoją drogą, niezła dupa. Niestety nie zagadałam.
- Ahhh... głupia ty. Gdybym był przy tobie już dawno byś się z nim pieprzyła w tamtym łóżku - spojrzał w kierunku mojej sypialni.
- Jongin!!! Patrzyłam się na niego i w sumie to by było na tyle....
- Lecisz na niego, pociąga Cię, chcesz się z nim pieprzyć, albo zwyczajnie jesteś w nim zakochana. Tak. Wpadłaś. Wpadłaś dziewczyno, jak śliwka w kompot. Jak Cię rzuci, nie przychodź do mnie z płaczem na obiadki. Doskonale wiesz, że nie umiem gotować.
- Dlatego przychodzisz do mnie.
- Właśnie. Swoją drogą, co dziś masz na obiad.
- Głoduję.
- Przestań, widziałem, że szykuje się jakiś pieczony kurczak, albo coś.
- To go zrób.
- Skarbie. Ja nie umiem gotować, przecież przed chwilą już o ty mówiliśmy.
- Misiaczku, wypadało by się w końcu nauczyć.
- No to mnie naucz - poruszył brwiami. Wyglądał teraz jak te owłosione, grube typki, z filmów, które napalają się na te biedne przedszkolaki. Pedofil jeden, niewyżyty zboczeniec.
- Fuj... przestań tak robić. Nawet nie wiesz, jak bardzo przypominasz z tą miną pedofila z krwi i kości.
- No chodź już... - chwycił mnie za rękę ciągnąc do kuchni. - Możesz zrobić takiego z suszonymi śliwkami, albo nadziewanego jabłkami... Ooo... albo z ziołami prowansalskimi....

Jongin w końcu zdecydował się na kurczaka z jabłkami. Serio? Akurat wtedy, kiedy nie mam jabłek w domu.
- Zginiesz marnie! - wrzasnęłam wychodząc z mieszkania.
Długo nie trwała moja droga do sklepu, szubko uwinęłam się i już stałam w kolejce do kasy...
Upuściłam reklamówkę i wszystkie jabłka potoczyły się po podłodze... tuż pod nogi mojego tajemniczego przystojniaka. Zerknął na mnie spod okularów przeciwsłonecznych i schylił się zbierając moje jabłka. MOJE JABŁKA~! O bogowie, kobieto ogarnij się... Przykucnęłam i pomagałam mu w połowach, w sumie to on mi pomagał, ale to już mały szczegół.

- Jooongiiin~! - wrzasnęłam radośnie wbiegając do mieszkania. Rzuciłam torbę na blat w kuchni, jabłka rozsypały się spadając i obijając się o podłogę. - Jongin~!
Nie reaguje. Wyszedł? Nie możliwe, nie opuścił by okazji najedzenia się za darmo. Poleciałam do sypialni obawiając się, że... Ooo... nie ma go tu. Cholera, salon, kanapa, pewnie śpi. Poszłam i miałam rację. Głupol mały, że mu się jeszcze spać chce. Rzuciłam się na niego przygniatając go ciężarem własnego ciała. Trzymałam się go kurczowo, żeby mnie czasami nie zrzucił.
Wiercił się niesamowicie. Raz rzeczywiście o mały włos nie spadłam, ale w ostatniej chwili zdążyłam złapać się kanapy.
- Złaś ze mnie... - wymamrotał sennie. Zsunęłam się na jego kolana i czekałam, aż się przebudzi. - Co tak szalejesz? Stało się coś?
- Znów go spotkałam.
- No i co z tego? - podrapał się po głowie i przeczesał włosy palcami.
- Jesteś okrutny... - powiedziałam naburmuszona udając złą.
- Dobra, dobra, przepraszam. Opowiadaj - klepnął mnie otwartą dłonią w udo tak, że aż zgięłam się w pół.
- Bolało... - pisnęłam patrząc na niego, ściągając brwi. - No.. ale dobra - poprawiłam się na co on się skrzywił, bo wciąż siedziałam na jego nogach. - Spotkałam go - poruszyłam zabawnie brwiami. - Jak go zobaczyłam upuściłam reklamówkę z jabłkami i rozsypały się po podłodze, no i pomógł mi je pozbierać.
- Kupiłaś jabłka? - wręcz kipiał entuzjazmem.
- Eeejjj...!
- Umm... - odchrząknął i uśmiechnął się do mnie. - Zagadałaś do niego?
Pacnęłam się w czoło i ukryłam twarz w dłonie.
- Nie... - wymamrotałam cicho.
- Co z ciebie za ludź? Jak ty możesz żyć będąc tak wstydliwą. Powiedz mi jeszcze, że byłaś czerwona jak burak kiedy chciałaś sięgnąć po to samo jabłko co on... - zarumieniłam się na samą myśl o tym. - Aich... jak mogłaś. Ty beze mnie zginiesz. Nie potrafisz funkcjonować beze mnie... - znów tak okropnie poruszył brwiami. Coś się szykuje. - Na pewno nie chcesz mieć przy swoim boku TEGO seksownego chłopaka, z TYM zajebistym ciałem, TĄ śliczną buźką... - mówił i po kolei wskazywał swoje części ciała. - ... z TĄ bestią... - jego palec powiódł w kierunku jego krocza.
- J-już przestań!
- Zająknęłaś się - i znów ten okropny ruch brwiami.
- Panu już podziękujemy... - i znowu!!! - Ile razy mam Ci mówić, że masz tak nie robić brwiami, bo wyglądasz jak pedofil?! Brr... obrzydliwe.
- Jak przestanę tak robić to skusisz się na TO ciałko?
- Znowu to zrobiłeś...
- Serio? Kłamiesz.
- Na prawdę.
- No to jak widzisz, jednak nie umiem się tego oduczyć. Wymyśl coś innego.
- Co mam wymyślać?
- Ja od czegoś się wstrzymam, a ty skusisz się na TO ciałko.
- Jongin, Skarbie..
- Mrr... słucham.
- Może lepiej idź spać... - walnęłam go poduszką w twarz i ruszyłam w kierunku kuchni.
- Wszystkie laski w mieście lecą na mnie, tylko nie ty. Wiesz jakie to irytujące? - usłyszałam krzyk z pokoju i kroki.
- Wiesz w ogóle co znaczy słowo irytujący? - mruknęłam pod nosem zbierając jabłka z podłogi.
- Żebyś się nie zdziwiła... - chwyciłam po kolejne jabłko, ale natrafiłam na coś innego, była to dłoń Jongina. - To było coś takiego? Czemu się teraz nie rumienisz?
- Bo mnie nie pociągasz. Proste, logiczne, koniec tematu.
- I tak go więcej nie spotkasz, więc dla czego jesteś dla mnie taka oschła. Nie podoba mi się to.
- Hah.. jak optymistycznie.
- Chodź jutro na zajęcie. Dawno u mnie nie byłaś.
- Po co? Żeby patrzeć jak napalone nastolatki patrzą jak łapiesz się za krocze?
- Ejjj... Kochanie, to jest część układu. Ja ich tam uczę wartościowych i bardzo ważnych rzeczy.
- Może wziąłbyś się za naukę.
- Po co? Taniec mi wystarczy. To jak? Przyjdziesz?
- Zobaczę...
- Faceci też tam przychodzą.
- Zobaczę Jongin...

A jednak zostałam do tego zmuszona. To wielkie wyrzeczenie dla Jongina. Później przez dobre pół godziny będzie musiał się rozciągać, albo odwoła zajęcia, bo będą go bolały plecy. Tak, zgadza się, przez połowę miasta taszczył mnie na plecach. Nawet w metrze zakazał mi siadać obok, tylko za nim, oczywiście na jednym siedzeniu. No cóż, nic nie poradzę. Po prostu robiłam to co kazał, oczywiście nie wszystko. Raz nawet poprosił mnie, żebym ugryzła go w szyję. Czy się zgodziłam? Baa... Ale nie było to małe dziabnięcie tylko... no powiedzmy, że zostawiłam mu niezłą pamiątkę po sobie.
Po woli zaczynam go żałować. Jego sala treningowa jest na najwyższym piętrze, no i oczywiście nie ma windy. Przynajmniej odpokutuje wszystkie przewinienia.
- Spóźnię się przez Ciebie. Moi uczniowie już pewnie tam czekają.
- Nie marudź tylko idź dalej - zaśmiałam się cicho i sięgnęłam ręką do klamki, żeby otworzyć mu drzwi.
Wparował do środka, a ja nadal się śmiałam. Rzeczywiście nie mylił się, wszyscy już czekali na niego...
- Jongin postaw mnie.
- Bo co?
- Postaw mnie...
- Co jeśli tego nie zrobię?
- On tu jest - wyszeptałam mu do ucha i spojrzałam w kierunku obiektu moich westchnień. Patrzył się na nas, jakby chciał któregoś z nas zabić wzrokiem.
- Kto?
- No ten chłopak, o którym Ci mówiłam.
- Serio? Który...
- Cześć Kai.
Ten głos... Dreszcze przebiegły po moim karku. Serce zaczęło mocniej walić. Co do cholery jasnej się ze mną dzieje. Ten głos, należy do niego. Do chłopaka ze sklepu... Zaraz... On zna Jongina?!
- Ooo... cześć Tao! Jak leci? Dawno Cię tutaj nie było. Gdzie żeś się szlajał?
- Postaw mnie... - pisnęłam cicho do jego ucha i w końcu doczekałam się. Zgięłam się w pół. Nogi odzwyczaiły się od chodzenia i teraz trudno było mi na nich stać.
Tao złapał mnie pod łokieć ratując przed upadkiem.
- Komawo... - szepnęłam odrazu się rumieniąc.
- Znasz go? - zerknął wkierunku Jongina, który właśnie się rozciągał.
- Mhm... Praktycznie od dzieciństwa.
- Jak ty z nim wytrzymujesz? Nie jest trudno być z nim w związku?
Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam dławić.
- C-co? - wychrypiałam co chwilę odchrząkując.
- No, jesteś z nim, prawda?
Za plecami usłyszeliśmy melodyjny śmiech Jongina.
- Stary, chciałbym. Uwierz mi. Jest jedyną dziewczyną w mieście, która nie zauważa TEGO ciała. Gdybyś wiedział ile razy pytałem się czy chce iść ze mną do łóżka, ale... Ty to kurde jesteś szczęściarzem. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak zajebiste ma ciało...
- Szczęściarzem?
- Noo.. Tao, odkąd Cię pierwszy raz zobaczyła o nikim innym nie mówi. Wykrzykuje Twoje imie jak śpi i kiedy dochodzi podczas masturbacji. Ona na Ciebie leci stary.
- Jongin~! Nie wygaduj takich głupot! Ty idioto! - rzuciłam się na niego okładając go pięściami. On tylko się śmiał. Tao chwycił  mnie pod pachy i odciągnął od Jongina. Kątem oka zauważyłam rumieńce na jego twarzy.
- Wyjdźmy stąd bo jak tak dalej pójdzie to go zabijesz.
- Bay bay gołąbeczki. Zajebistego stosunku~!

***

Minęły już dobre dwa lata. Cóż, czy jestem z Tao? To troche skąplikowane. Wiem, zapowiada się nieciekawie. Próbowaliśmy jakoś ze sobą być, ale on cały czas wyjeżdżał do Chin, rzadko kiedy bywał w Korei. Trochę mnie to męczyło no i... tak... jesteśmy przyjaciółmi. Odkąd Jongin się o tym dowiedział bezustannie próbuje dobić się do mojego łóżka. Nie powiem, raz mu się udało, ale wtedy byłam zdołowana, upiliśmy się tak, że kompletnie nic nie pamiętam z tej nocy (Jongin naturalnie tego żałuje). W pamieci został tylko szok gdy zobaczyłam nagiego Jongina w swoim łóżku i niemiłosierny ból głowy symblolizujący cały dzień na kacu. Co nie zmienia faktu, że pozotała trauma do końca życia.
Rok temu stwierdziłam, że biorę się za siebie. Skończyłam studia, obroniłam doktorat. Pracowałam w klinice niedaleko mojego mieszkania i zbierałam pieniądze. Wieczorami chodziłam na dodtkowe studnia z sinologii. I tak o to właśnie wychodzę z samolotu. Parę godzin jazdy autobusem i w końcu będę mogła się z nim spotkać...

Rozglądałam się dookoła, trudno było mi tu cokolwiek ogarnąć. Ale w końcu znalazłam tę charakterystyczną uliczkę i wierzowiec, w którym mieszkał Tao. Dosyć szybkim krokiem weszłam do środka i wsiadłam do windy. Z każdym kolejnym numerkiem wyświetlanym na panelu coraz bardziej się denerwowałam. Co jeśli zapukam do jego mieszkania, a on tam będzie ze swoją dziewczyną? To chyba by było najgorsze do zniesiennia.
O nie... Wyszłam z windy i stanęłam przed jego drzwiami. Ręce trzęsły mi się jak szalone, serce samo nie wiedziedziało już co ma robić. Ale jednak to zrobiłam. Drżącą dłonią uruchomiłam dwonek do jego drzwi i po prostu czekałam. Czas wydawał się ciągnąć w nieskończoność.
Drzwi otworzyły sie tuż przed moim nosem. Tao stał przede mną w całej swojej okazałości. Chciałam mu się rzucić na szyję, ale... bałam się. Miał na sobie jedynie luźno zawiązany puchaty szlafrok. Z jego jasnych włosów kapały z wolna kropelki wody. Jego oczy uwarznie lustrowały mnie od góry do dołu. Dopiero teraz poczułam jak bardzo za nim tęskniłam.
Chwycił mnie mocno zarękę wciągając do mieszkania i zatrzaskując z nami drzwi z wielkim hukiem.
- Gdzie Ty się podziewałaś? - wymruczał skaładając co chwilę pocałunki na mojej szyi. Chwilę potrwało, nim ogarnęłam całą tę sytuację.
Odrzuciłam torbę na bok i splotłam dłonie na jego karku. Przyciągnęłam go do namietnego pocałunku. Nie chciałam, żeby sie teraz ode mnie oddalał. Jego język już po chwili badał wnętrze moich ust. Nie kontrolowanie wydałam z siebie cichy jęk rozkoszy. Wszystko działo się teraz tak szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbyłam się płaszcza i butów... chwila, spodni właściwie, też już nie mam.
Podniósł mnie i posadził na komodzie. Jego zachłanne usta wędrowały niemalże po całym moim ciele. Zrywaliśmy z siebie ubrania z zamiarem by jak najszybciej się ich pozbyć. Znów ogarnęły mnie mroczki rozkoszy. Gdy tylko mniej więcej wróciłam do świadomości zorienowałam się, że leżymy na kanapie w salonie. Nigdy tego nie zrozumiem.
Z sekundy na sekundę czuję coraz bardziej  jak mocno za nim tęskniłam. Jak tęskniłam za jego głosem, pocałunkami, ciałem. Tak cholernie mi go brakowało.
Tak jak z początku nasze pocałunki były zachłanne, chaotyczne, wręcz niechlujne, tak teraz było w nich więcej uczucia i miłości. Wciąż nie mogę pojąć, że właśnie go obejmuję. Dwa lata jedank zdołały uświadomić mi, że potrafię żyć tylko dla niego. Bez Tao wszystko nie ma sensu. Nic nie liczy się poza nim.
Trzymając nogi po obu stronach jego bioder całowałam jego szyję i tors pozostawiając po sobie małe pamiątki. Niech cały świat dowie się, że należy tylko do mnie. Chcę go kochać i być tuż przy jego boku już na zawsze...
Pochyliłam się i pocałowałam go gryząc jego wargę. Oderwałam się od niego przytrzymując jego członka. Patrzył na mnie pytająco, ale dostrzegałam jak wielkim pała pożądaniem. Powoli opuszczałam się na niego. Miałknęłam kiedy już w końcu usiadłam na jego biodrach. On także odbierał to dosyć intensywnie. Zamroczyło mnie, ale kiedy znów powróciłam do świadomości siedziałam wtulona w Tao. Jęknęłam kiedy nieznacznie poruszył biodrami. Oparłam dłonie na jego torsie wysuwając się górę i z powrotem opadając na jego dumę. Oddychałam ciężko, ale nie przestałam wznosić się i opadać. Miałam odchyloną głowę do tyłu z przymkniętymi powiekami, wargi rozchylone, spod których uciekały jęki przesycone rozkoszą. Plecy co jakiś czas wyginały się na kształt łuku.
Nie szczędziłam na jękach, mój ukochany z resztą też, mam gdzieś co mogą teraz myśleć jego sąsiedzi. W końcu to nic dziwnego, wręcz naturalna postać rzeczy.
Skupiłam się tylko na doznawanych przyjemnościach. Czuję się nieziemsko. To tak jakby Tao uchylił mi wejścia do bram raju. Podwajał naszą doznawaną rozosz wypychając biodra naprzeciw mnie. Cieżkie oddech i stłumione pocałunkami jęki wypełniały całe mieszkanie, każdy nawet ten najmniejszy kąt. Byliśmy cali spoceni.
- Tao~! - krzyknęłam wyrzucając całe swoje emocje na światło dzienne. Po chwili Tao także doszedł. Opadliśmy na kanapę.
Oparłam się o jego tors wsłuchując się w szaleńczy rytm jaki dyktuje jego serce. Objął mnie ramionami, głszcząc plecy.
- Jesteś jedyną osobą bez której moje życie nie ma sensu... Kocham Cię... - mówił  coś jeszcze, ale nie usłyszałam. Poczułam tylko jak całuje mnie w czoło. Byłam za bardzo zmęczona, po prostu zasnęłam  ciesząc się, że w końcu jest przy mnie.

Hari 

Komentarze

  1. Mega świetny! Ale. .. czy tylko ja wolałabym żeby skończyła ona jednak z Kaiem ? Nie mogę nic na to poradzić,że po prostu go uwielbiam :3 no ale mimo wszystko rozdziałek był cudny ! Hwaiting !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak samo,ale i tak scenariusz genialny

      Usuń
    2. Może wyczaruję jakiś dodatek do tego ff ^3^

      Usuń
  2. Omo! Wspaniałe! Dziekuję! A na te literówki nawet nie zwracałam uwagi,poza tym nie ma ich tak dużo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie literówki?? O,o musiały mi umknąć XD świetny scenariusz (^_^) a ta ostatnia scenka to uaaaau XD
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam zauważyłam jedną literówkę, ale i tak to jest super :D Jeny, ilez zboczuszków XD Zbyt dokładnie wyobraziłam sobie tą ostatnią scenkę... ciekawe, czy będzie mi się śniła XD
    HWAITING! ^3^

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne te frag o sklepie ;)
    jak lubisz muzykę k-pop/gotycki metal czy wogole muzykę zapraszam na różne nowinki ciekawostki ;) www.nectra.blogspot.com a jak cię ciekawi pielęgnacja włosów na mój paroletni blog www.haiirmania.blogspot.com Odwdzięczę się jak będzie trzeba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. da się zrobić takie z Chenem ? <33

      Usuń
    2. Coś wymyślę, tylko najpierw muszę nadrobić zaległości ♥

      Usuń
  6. Jak ja uwielbiam twój blog <3Nie mogę przestać czytać twoich opowiadań,masz ogromny talent!Mam nadzieję,że będziesz prowadzić tego bloga jeszcze dłuuuuuugo~
    Zapraszam też na ocenienie moich opowiadań,wczoraj założyłam bloga i potrzebuję czyiś opinii.....Pozdrawiam <3
    http://kpopimaginefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednym słowem, BOSKIE. Brak mi słów, serio. Taoś omg <3
    Myślałam,że już nie będą razem, jak przeczytałam,że zostali przyjaciółmi *O* Ale awwww bosko piszesz ♥ kocham twój blog!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awciuu~! <3 Dziękuję Ci bardzo ╮(╯3╰)╭

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty