"Can you little lower?"



Główne postacie: Ty, Kai (EXO), Kim Jun (brat Kai'ego) 
Gatunek: Romans, akcja
Streszczenie: Dostajesz pracę w domu zamożnej, słynnej pary filmowej. Zostajesz opiekunką ich młodszego syna. Praca wydaje się być spokojna, póki w domu nie pojawia się starszy syn państwa Kim. Pewnego razu Kim Jun zostaje porwany. Czy uda Ci się go uratować? 

~♥~

Stanęłam przed wielkimi, mahoniowymi drzwiami. Wielkość tego budynku, a raczej willi sprawiała, że czułam się taka maleńka. Już zbliżałam rękę, by zapukać w te gigantyczne wrota, kiedy niewysoki kamerdyner w czarnym surducie otworzył przede mną drzwi. Wprowadził mnie do środka i prowadził do, najwyraźniej, salonu przez ogromne pomieszczenia. Przy sklepieniu wysokiego sufitu prezentował się dostojnie ogromny, kryształowy żyrandol. Moje kroki odbijały się głośnym echem od marmurowej podłogi. Czuję się dosłownie jak intruz.
Aigoo... mogłam się ładniej ubrać. Stojąc tu w poprzecieranych jeansowych spodniach i koszuli w kratę czułam się, jakbym wkroczyła do zupełnie odmiennego świata.
- Noona~! - usłyszałam piskliwy głosik mojego podopiecznego. Kim Jun, jest drugim, dziesięcioletnim synem najpopularniejszej pary filmowej w Korei, za pewne na całym świecie również. Niby ma brata, w sumie dosyć często mi o nim opowiada, ale jeszcze nigdy nie miałam przyjemności go poznać. Szczerze to nawet nie znam jego imienia. Malec cały czas mówi na niego Hyung, jeszcze nigdy nie użył jego imienia w mojej obecności. Bardzo go kocha. Zazwyczaj gdy zasypiał w samochodzie mówił jak bardzo za nim tęskni, jak długo już go nie widział... - Noona~. Od dzisiaj mieszkasz ze mną, prawda? Omma mi mówiła, że tak właśnie będzie. Taki jestem szczęśliwy - biegł do mnie w podskokach. Uwiesił mi się na szyi, a wszystkie torby jakie trzymałam wyleciały z moich dłoni.
Zwykle zajmowałam się nim poza domem i nasze dni kończyły się tym, że jechałam z nim do domu, a później szofer podwoził mnie do mojego malutkiego mieszkanka. Pierwszy raz weszłam do wnętrza tego budynku. Zwykłam oglądać go z dość dużej odległości, a teraz okazało się, że będę tu mieszkać.
- Noona~. Chodź ze mą, Jo Myung Soo zaniesie torby do Twojego nowego pokoju - chwycił mnie za rękę i ciągnął w nieznanym mi kierunku.
- Ale Jun-ah...
- Chodź Noona, pobawisz się ze mną, prawda?
Jednak dzieci wychowane w wysokim luksusie zawsze stoją przy tym, czego pragną. Aichh... no dobrze... Poszłam za chłopcem przy okazji rozglądając się na wszystkie strony. Chłonęłam wzrokiem cały przepych tego domu. Nadal chyba nie wierzę, że tutaj jestem. Serio, tu jest zbyt pięknie, zbyt... po prostu nieziemsko.
Kim Jun otworzył drzwi do swojego pokoju... Matko Boska! Ten pokój jest większy od mojego poprzedniego mieszkania. Stanęłam jak wryta w przejściu. Spojrzałam w górę... Większy niż moje dwa mieszkania, miałam tak niziutki sufit, że z łatwością mogłam dotknąć go otwartą dłonią, tutach chyba bym potrzebowała porządnej, wysokiej drabiny, żeby to zrobić.
- Zobacz Noona, zobacz... O i jeszcze to - chłopczyk skakał wokół mnie i pokazywał mi wszystkie swoje zabawki. Chwilę później siedzieliśmy na podłodze otoczeni samolotami, samochodami, figurkami superbohaterów i pluszakami.
- Noona... kiedyś jak dorosnę i będę zarabiać pieniądze jak moi rodzice to kupię Tobie wielki dom nad jeziorem, taki jaki miałaś na obrazku w swoim mieszkaniu....
- Kim Jun~!
- Ooo... Hyung~! - chłopak poderwał się na równe nogi i wybiegł z pokoju.
- Kim Jun~! Kim Jun-ah~! Gdzie Ty leziesz?  - pobiegłam za nim. Cholera, nawet nie wiem, gdzie pędzę. Jeszcze się zgubię i dopiero będzie. - Jun-ssi!
Zbiegałam energicznie po schodach, byleby tylko go dogonić. Gdzie on biegnie? Do salonu? Chyba pamiętam drogę do niego...
Oo..ooo... wróć.. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu. W wielkim pokoju stał dość wysoki chłopak, a na jego szyi był uwieszony Kim Jun.
- Hyung, tak się Cieszę, że w końcu wróciłeś!
- Też się cieszę, że Cię widzę... - zaśmiał się.
- Oo.. Noona! Hyung to ___, jest moją opiekunką, od dziś mieszka z nami. Noona, to mój braciszek, Jongin.
Chłopak postawił malucha na podłodze i podszedł do mnie.
- Miło mi Cię poznać - skłonił się z lekka przede mną i ucałował wierzch mojej dłoni.
Oooo... żesz...Łojej... Co to było? Wbiłam wzrok w podłogę. Nie widzi moich rumieńców, nie widzi ich, no po prostu ich nie widzi... Cholera... Widzi, uśmiecha się.. Aich...
- Mnie Ciebie również...
Jun patrzył się to na mnie to na swojego Hyung'a z jedną brwią uniesioną ku górze.
- Hyung... nie podrywaj Noony. Kiedyś jak dorosnę Noona będzie moją żoną.
C-Co?! Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na malca. Jongin parsknął śmiechem i rozczochrał chłopcu włosy.
- Tak jest szefie. Już nie będę.
Kim Jun pociągnął mnie za rękę, bym się do niego schyliła.
- Noona, uważaj na mojego brata. Hyung jest najukochańszy na świecie, ale często przyprowadza dziewczyny do domu i za każdym razem jest to inna dziewczyna..
- Młody co ty tam szepczesz?
- N-n-nic~! - wybiegł z salonu i poleciał na górę.
Ejj... młody! Jak mogłeś mnie zostawić samą z Twoim kochanym-złym bratem w pokoju?! Patrzyłam cały czas w kierunku w którym pobiegł Kim Jun. Na co ja czekam? Na to, aż wróci? Serio... Jest cholernie niezręcznie...
- Masz ochotę przejść się na spacer?
- Ja wszystko słyszę Hyung~!

***

Zaraz się chyba spalę ze wstydu. Iść na spacer z samym Jun'em nie jest takie straszne, ludzie mogą myśleć, że jestem po prostu jego starszą siostrą, ale jak do tego jeszcze doszedł Jongin... ciekawe co teraz sobie myślą, ile bym się nad tym nie zastanawiała i tak nie potrafię wymyślić jakiejś radykalnej odpowiedzi. 
Minęło już pół roku odkąd mieszkam u rodziny Kim. Popołudniowy spacer stał się niemalże już naszą tradycją, a przynajmniej pewnie niedługo nią będzie... Chyba. Nie mówię, że na coś liczę, czy coś, ale... Jongin... on... Ohh...Jun mnie okłamał, Kai wcale nie zmienia dziewczyn jak rękawiczki...
- Ajuma, Ajussi... - mała dziewczyna podeszła do mnie i do Jongin'a. Cholera, czy ja wyglądam na Ajumę... Chwyciła mnie za rękę i próbowała zsunąć z ławki. 
- Co się stało?
- Jakiś pan zabrał chłopaka, który z Wami przyszedł...
- C-co?
- Gdzie poszli? - Kai zerwał się na równe nogi i patrzył się na dziewczynkę jakby chciał wywiercić wzorkiem dziurę w jej głowie. 
- Tam... - wskazała maleńką dłonią drogę prowadzącą na dzielnicę Yongsan-gu. 
- Idziemy... - chwycił mnie mocno za rękę i poleciał w tamtym kierunku. 

***

- Cholera... Gdzie on może być?! - Kai kopnął stojący obok śmietnik. - Aich..! 
Staliśmy na jakiejś pustej, obskurnej ulicy. Farba odchodziła ze ścian wysmarowanych spray'ami budynków. Przecież nie cała dzielnica tak wygląda, ale to miejsce było jak terytorium jakiegoś gangu, czy coś w tym stylu. 
- Co do... - w moją głowę uderzył mały, biały, papierowy samolocik. Na kartce było coś napisane. - Jongin... - podeszłam do kompletnie załamanego chłopaka. - Jongin-ssi... Spójrz na to... oni muszą gdzieś tu być...
- O czym ty mówisz? - podniósł głowę i spojrzał na mnie. Podałam chłopakowi kartkę na której było napisane miejsce, godzina i warunki spotkania, zdjęcie Kim Jun'a i kosmyk jego włosów.
- O co w tym wszystkim, do jasnej cholery, chodzi? - zmiął kartkę w pięści i cisnął nią w przestrzeń. 
- Oppa... Chodź... Idziemy do domu - wzięłam go pod ramię i pomogłam mu się podnieść z ziemi. 

***

Gdy wróciliśmy do domu od razu poszłam do swojego pokoju i pod prysznic. Tyle się nabiegaliśmy, że po prostu nie czułam się świeżo w tym co miałam na sobie. Długi prysznic jakoś sprawił, że w miarę mogłam uporządkować swoje myśli. Kim Jun został uprowadzony... Cholera, jak można w biały dzień uprowadzić małe dziecko?! Przecież to jest no.. nienormalne.
Założyłam krótkie spodenki, luźną koszulkę i wyszłam z łazienki. Powłóczyłam się do swojego pokoju szybko przechodząc obok pokoju Jongin'a. Jeszcze tego by brakowało, żeby zobaczył mnie w takim stanie. Aich.. czemu się tym przejmuję... Usiadłam przy komódce z lustrem, zaczęłam rozczesywać mokre włosy i wcierać w nie odżywkę.
Jongin... Właściwie to staliśmy się dobrymi przyjaciółmi przez te pół roku. Nie ma już jakiejś takiej niezręczności między nami jaka była na początku. Jest.. No jest po prostu dobrze...
- Powinienem powiedzieć rodzicom? - wzdrygnęłam się słysząc jego głos. Szczerze powiedziawszy to się przestraszyłam. Przeczesałam palcami mokre włosy i odwróciłam się w jego stronę.
- M-może lepiej na razie nic im nie mów... - Dlaczego teraz przyszedłeś? Aich... mogłam założyć jakąś normalną piżamę... Aigoo... Chwyciłam brzeg koszulki i pociągnęłam ją mocniej w dół, by zasłonić zbyt odsłonięte nogi. 
- A jak im wytłumaczę, jak zniknęło 1 000 000$ z naszego... k-konta? 
D-dlaczego się zająknął? Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Lustrował mnie całą wzrokiem. Dlaczego on właściwe to robi? Jego braciszek został porwany, porywacze żądają okupu, a on po prostu stoi tu i się na mnie patrzy? 
- Noona... - szepnął. Wyglądał jakby się wahał. Wyleciał szybko z pokoju i zatrzasną za sobą drzwi. Opadłam ciężko na opacie krzesła. Jacie... Dziewczyno, od dziś śpisz w normalnej piżamie...

*Jongin*


Jak coś mu się stanie to po prostu sobie tego nie wybaczę. Aich... mój mały Jun. Przewróciłem się na brzuch. Powinienem powiedzieć rodzicom? Cholera nie wiem...
Usłyszałem czyjeś kroki na korytarzu. Wyciągnąłem szyję i zerknąłem przez małą szparkę w drzwiach. Wyszła już spod prysznica... Zerwałem się na równe nogi. No jasne, ona może mi przecież pomóc. Nałożyłem szybko na siebie bokserkę i wyszedłem ze swojego pokoju. Tylko, żebym nie wszedł w nieodpowiednim momencie, bo do końca życia mi tego nie wybaczy, a szkoda by było zniszczyć to co się między nami... stworzyło przez te pół roku, tę niewidzialną więź. Ale... Hmm... ta więź mi po prostu nie wystarcza. Czuję taki jakiś cholerny niedosyt. To jest chore.. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do dziewczyny. Zwykle było to coś jak zauroczenie, z czasem zacząłem to zwyczajnie ignorować i brałem po prostu to co chciałem. Dosłownie. Moja wina, że jestem taki przystojny i dziewczyny lgną do mnie jak ćmy do świecy. Stanąłem w wejściu do jej pokoju... O mój Boże! Wycofałem się szybko i oparłem się o ścianę. Oddychaj stary. Wdech. Wydech. Wdech. Wdech. Wdech... wdech... Zakrztusiłem się powietrzem. Jak ona... nie... Ekhem.. Drugie podejście...
Znów stanąłem w wejściu do jej pokoju. Zamknąłem na chwilę oczy, policzyłem do dziesięciu i ...
- Powinienempowiedziećrodzicom? - wypaliłem i starałem się udawać jak najbardziej ogarniętego człowieka. Dziewczyna wzdrygnęła się. Cholera, przestraszyłem ją.. Aich... ty idioto, trzeba było najpierw zapukać. Jeszcze pomyśli, że prywatność w tym domu jest równa zero. 
Przeczesała włosy palcami... Ommm... Dlaczego?! Dziewczyno znęcasz się nade mną! 
- Może lepiej na razie nic im nie mów...
- A jak im wytłumaczę, jak zniknęło 1 000 000$ z naszego... - Czy.. czy ona przygryzła wargę, czy po prostu moja wyobraźnia zaczyna świrować? Mój wzrok padł na jej nogi. T-takie k-krótkie spodenki. Nieeee... Zaraz wybiegnę stąd z krzykiem. - ...konta. 
Nie mogę, no po prostu nie mogę oderwać od niej wzroku. Pociągnęła koszulkę bardziej w dół... Oooo... nieee... nie rób tego... 
- N-noona... - powiedzieć jej? Powiedzieć jej, że chyba ją lubię? Lubię? Nie.. to chyba coś więcej niż zwykłe lubię, a-ale kocham... Kocham to z drugiej strony za dużo... Chyba... 
Wyleciałem szybko z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Osunąłem się wzdłuż nich i oparłem o nie głowę. Gościu coś ty narobił? 

***

Ziewnęłam przeciągle i przewróciłam się na drugi bok. Z przymrużonymi oczyma rozmasowywałam sobie kark. 
- Pomóc Ci? 
- Mhm... - skinęłam głową pół przytomna i położyłam się na brzuchu. 
Czułam tylko jak ktoś odkrywa kołdrę, klęka nade mną i zaczyna masować mi plecy. Mmm.. jak przyjemnie...
- M-możesz trochę niżej? 
- Jasne - ktoś uniósł lekko moją koszulkę, zręczne dłonie zaczęły rozmasowywać moje plecy na wysokości bioder. 
- Mmmm.... - westchnęłam. Jeeej.. jak dobrze. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś masował mi plecy. 'Ktoś' się zaśmiał. Zaaraaaz... Kto to właściwie jest? Otworzyłam gwałtownie oczy i odwróciłam się szybko. 
- KAI! - pisnęłam i obróciłam się szybko na plecy opuszczając koszulkę. 
- No co? Obróć się, jeszcze nie skończyłem. 
Zarumieniłam się.. Oj nie, nie wolno Ci myśleć o takich rzeczach, jeszcze krwotoku dostaniesz. Dlaczego myślenie o nim, o tym, w ten sposób przychodzi mi z taką łatwością? Ugh... dziewczyno, powinnaś się leczyć...
Za blisko. On. Jest. Za. Blisko. Nie dość, że klęczał nade mną to jeszcze... prawie stykaliśmy się nosami. Zacisnęłam mocno powieki. 
- Która jest godzina? Zaraz musimy się przygotować do wyjścia. Musimy w końcu uratować Jun-ah - zepchnęłam go z siebie i wybiegłam z pokoju zatrzaskując się w łazience. Osunęłam się wzdłuż drzwi. Ja pierdziele, co to do cholery jasnej było? Serce waliło mi jak młotem, czułam, że policzki płoną czerwienią. Ottoke?

*Jongin*

Obudziłem się wcześnie rano zlany potem. Koszmary... nienawidzę ich. Jeszcze jak w nich zabijają Jun'a. To zbyt wiele... Zwlokłem się z łóżka i poszedłem wziąć szybki prysznic.
Stanąłem obok drzwi do pokoju ____. Tylko na sekundkę, dosłownie sekundkę. Pewnie słodko wygląda kiedy śpi.

Siedziałem na podłodze obok jej łóżka. Przewróciła się na bok. Wytrzeszczyłem oczy... Jeeej...jak blisko! Czułem jej oddech na swojej twarzy. Bezwstydna dziewucha normalnie... Zamruczała cicho i zaczęła rozmasowywać sobie kark.
- Pomóc Ci? - pewnie mnie nie słyszy...
- Mhm...
Serio?! O-ona już nie śpi? Ale że ten.. tak?! Ohh... Trzeba było trzymać gębę zamkniętą na kłódkę. Podniosłem się z podłogi. Odłożyłem kołdrę na bok... Aich... Zagryzłem wargę tak, że niemalże poczułem smak krwi w ustach. Klęknąłem ostrożnie nad nią i zacząłem rozmasowywać jej plecy. To nie może być możliwe, pewnie śnię. Uszczypnąłem się w ramię. Aić.. boli, cholera, nie śnię... Zacisnąłem mocno powieki... Ooo stary otwieraj te oczy, o jakich ty rzeczach myślisz. Już lepiej żebyś na nią patrzył niż wyobrażał sobie nie wiadomo co.
- Możesz trochę niżej? - że co kurr...
- J-j-jasne.
Sunąłem dłońmi wzdłuż jej talii. Uniosłem lekko jej koszulkę i zacząłem masować jej plecy na linii bioder.
- Mmmrrr...
Zaśmiałem się cicho. Jaka słodka...
- KAI!!!! - nawet nie zauważyłem kiedy się odwróciła.
- No co? Obróć się, jeszcze nie skończyłem... - Gościu co ty... Zacisnąłem nogi na jej udach i przybliżyłem się nieco do jej twarzy. Zamknęła oczy. A co jeśli Cię teraz pocałuję, ____?
- Która jest godzina? Zaraz musimy się przygotować do wyjścia. Musimy w końcu uratować Jun-ah - zepchnęła mnie z siebie i wybiegła z pokoju łapiąc ciuchy w pośpiechu. Leżałem z głową w jej poduszkach. Ohh... pachnął dokładnie tak samo jak ona.
- Zostawiłaś mnie z problemem Noona - westchnąłem i wróciłem do swojego pokoju.

***

Aich... tu jest strasznie... Wtuliłam się w ramię Jongin'a. Mogłam zostać w domu tak jak mówił, ale po prostu nie umiałam. Szliśmy jakąś ciemną uliczką. Kai w drugiej ręce trzymał walizkę z pieniędzmi. Nie wyglądaliśmy podejrzanie? Nie mieliśmy, tak było napisane w warunkach. 
Stanęliśmy pod drzwiami do jakiejś opuszczonej fabryki. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszliśmy do środka. Od razu do ściany przyparło nas dwóch rosłych mężczyzn, a za nimi stali kolejni. Co to? Jakiś miejscowy gang? Mafia? Nie, mafia, na pewnio nie. Gang ja się pytam?!
- Kim jesteście? 
- Przyszliśmy zapłacić okup i wziąć Waszego zakładnika - Jongin był nieugięty patrzył się w oczy faceta jakby chciał wywiercić mu tym dziurę w głowię, tak samo patrzył na dziewczynkę w parku, ale teraz było w tym więcej nienawiści i determinacji. Cholera, to uczucie, jakby się było w jakimś filmie akcji. Ugh... Czy to będzie wyglądało tak samo jak na filmach? Zabiorą kasę, a zakładnika albo zabiją, albo znów go porwą? 
- Hyung~! - usłyszeliśmy rozpaczliwy głos Kim Jun'a. 
- Chcę się widzieć z Waszym szefem.
- Proszę za mną. 
Pieprzona pseudo Francja elegancja, cholera jasna. Co oni zrobili temu dziecku?! Zaraz zwariuję! Jeżeli... Nie..nie, nie, nie, nie, nie... Mój malutki Kim Jun... Co oni Ci zrobili? Podbiegłam do chłopca i od razu schowałam go w ramionach. Był calutki umorusany czymś czarnym, na policzku miał długą, głęboką ranę, na nodze i ramieniu były podobne.
- Jak mogliście zrobić coś takiego dziecku?! - wydarłam się patrząc prosto w oczy szefowi tej bandy. - Jak się pytam?! Powinniście chociaż opatrzyć jego rany, bezuczuciowe bestie! 
Wzięłam chłopca na ręce i ruszyłam w kierunku wyjścia. Jongin rzucił walizką w jednego z mężczyzn i wybiegł z magazynu razem z nami. Biegliśmy cały czas póki nie znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od tamtego miejsca. 
- Nic Ci nie jest Jun? Taxi! - patrzył chłopcu w twarz jednocześnie wymachując rękę i zatrzymując pojazd. 
Mały tylko pokręcił głową. Wtulił się we mnie mocno, czułam, że płacze, trząsł się niesamowicie. 
- Ćiii... cichutko, wszystko będzie dobrze - szeptałam głaszcząc go po plecach i lekko nami kołysząc. 

***

Wyślizgnęłam się ze swojego pokoju i na paluszkach ruszyłam w kierunku kuchni. Nie chciałam nikogo obudzić. Państwo Kim wrócili do domu, całe szczęście większość ran Jun'a zdążyły się wygoić i nie musiałam się żegnać z pracą. Wbrew pozorom atmosfera w domu nie była napięta. Myślałam, że rodzice chłopaków nawet po powrocie do domu będę przesiadywali w biurach, na spotkaniach i takie tam, ale nie. Oni po prostu spędzają ten czas razem, jak prawdziwa rodzina. Zazdroszczę im. Też chciałabym mieś do czego wrócić, mieć rodzinę, ale niestety nie mam nikogo. 
- Aich... - potknęłam się o coś i runęłam jak długa na podłogę. 
- Ghdhh..oommm...osfjsna.... 
- Co to do cholery? Aich... boli... - oparłam się o szafkę kuchenną i rozcierałam obolały łokieć. Wytężyłam wzrok. - Kai?! - szepnęłam trącając go nogą. - Ejj? Śpisz? Kai? 
Nic, zero reakcji. Nawet ten beznadziejny bełkot by wystarczył. Wstałam z podłogi, wzięłam butelkę wody i zabrałam się za podnoszenie go.
- Jongin, obudź się... - dźgnęłam go w ramię, ale to nic nie dało. Spoliczkowanie go również, ale za to mi dawało niewielką satysfakcję. Przed oczyma mignęłam mi butelka, którą postawiłam na blacie. No jasne. Odkręciłam korek i wylałam zawartość na niego.
- Aich! Chicha...! - zakryłam jego usta dłonią. Oczy Jongin'a automatycznie się rozszerzyły. 
- Ćiii... - przyłożyłam palec do ust pokazując mu że ma być cicho. Pokiwał głową jak w transie. Zaśmiałam się cicho i pomogłam mu wstać. 
Wziął mnie na ręce. Pisnęłam i automatycznie zakryłam sobie usta dłonią. Pobiegł po schodach i wparował prosto do swojego pokoju. 
- Co Ty robisz? - powiedziałam w końcu kiedy zamknął za nami drzwi. 
- Nic.
- To się nazywa nic? Jak mogłeś zasnąć na podłodze? 
- Ahh... o to chodzi? Ano.. wróciłem zmęczony i nie zdążyłem dojść do pokoju. 
- To gdzie Ty byłeś?
- Musiałem coś zrobić... 
Zrobić coś musiał? Aich.. pewnie ma dziewczynę... Ohh... szkoda.
- Aa. Rozumiem - chyba usłyszał przygnębienie w moim głosie, bo od razu do mnie podszedł, a uśmiech z jego twarzy automatycznie zniknął. 
- Co się stało?
- Umm... nic. Na prawdę. Ja po prostu...
No i nie dał mi dokończyć. Jak ja mam normalnie oddychać, kiedy on stoi tak blisko. Zbyt blisko. Położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie.
- C-co Ty robisz...?
- Ujawniam się.
- C-co?!
- Męczy mnie już ukrywanie tego ___. Ja.. ja na prawdę bardzo Cię lubię.
- Ohh... 
Pochylił się i musnął moje usta swoimi wargami. Nie był to jakby się mogło wydawać delikatny, słodki pocałunek. Było w nim zbyt wiele determinacji. zbyt wiele namiętności by nazwać go słodkim. 
- Jak długo? - oderwałam się od niego na chwilę.
- Hmm... Chyba od momentu jak Jun-ah powiedział, że w przyszłości się z Tobą ożeni, wtedy chyba to wszystko się zaczęło. 
- Rujnujesz marzenia małego dziecka, jesteś podły. 
- Oj.. od razy podły? 
- Mhm... - mruknęłam tylko, bo znów mnie pocałował. 
- Nawet nie wiesz jak długo czekałem na tę chwilę.
- Pół roku.
- Nie psuj klimatu...
Przysunął mnie niemiłosiernie blisko siebie przytrzymując moje plecy i głowę rękoma. Kolejny pocałunek i kolejny i kolejny... W końcu oparłam mu się. Oplotłam jego szyję rękoma jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń między nami. 
- Ja Ciebie też bardzo lubię Kai. 


Hari ♥

Komentarze

  1. Hari ... piszę z konta siostry ale to mało ważne...
    Dziękuję.. tak to słowo które muszę napisać ... jesteś cudowną osobą która poprawia mi nastrój cudownym talentem pisarskim...
    Był to cudowny scenariusz, który czytałam chyba na jednym wdechu i jeszcze ta muzyka, która mnie rozkleiła... Ja po prostu to kocham ... to moja rutyna..
    Twoje scenariusze sprawiają, że mam huśtawkę uczuć ....
    Życzę Tobie cudownej weny i aby jeden scenariusz twego autorstwa spełnił się w życiu osobistym XD ♥ ♥ ♥ ♥ / Yeolli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popłakałam się czytając ten komentarz, na serio xP
      To ja Ci dziękuję, nie wiem co by było z moim, jak to wspomniałaś, talentem pisarskim gdyby nie moi kochani czytelnicy. Jeszcze raz dziękuję ♥

      Usuń
  2. Wwaaaaaa... HaRi... Ty jesteś... Ewjkfhwkehfkwuehfqiehd... Taka wspaniała... Omona, omona, omona!! Kurczę ja już nie wiem co napisać, na serio, ile można pisać, że wspaniałe, albo cudne, no ludziska XD fenomenalne ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to piękne i słodkie zarazem :3. Jesteś najlepsza.
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, jakie to cudowne ! *-* Kai, taki uroczy T^T genialne po prostu <333 weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja cię pierdziele. O.o to jest cudowne. Brak mi słów. Jxksbdjskalqpapwjdxisjanwnodpspqkwjxjxjsjdjxj. To jest mój kreatywny kom. Amen

    OdpowiedzUsuń
  6. ghsgbcKIHFWUHNMDNJVkjdifouaig!!!!!!!!!!!!!!! MATKO!!! Jakie to było cudowne!!!! JdheUFGHFVBv xD I weź tu człowieku napisz coś oryginalnego jak wszystko zostało już powiedziane!!! >.< To było cudowne wspaniałe... Jezu kocham cie normalnie!!! <3 Dużo weny ci życzę!!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty